poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Święta, święta i po świętach...

W wigilijny wieczór Emilia i Byron zjedli kolację w restauracji.
To jednak nie to, co wigilia i Boże Narodzenie w Polsce. Emilia wspominała uroczyste kolacje wigilijne, na których gromadziła się przy stole cała rodzina. Po odmówionej wspólnie modlitwie dzielono się opłatkiem i składano sobie życzenia, następnie zasiadano do stołu aby spożyć dwanaście tradycyjnych postnych potraw. Zatęskniła za karpiem w galarecie, kapustą z grzybami i barszczem z uszkami. Po kolacji zawsze było wspólne śpiewanie kolęd. A przed północą szło się do kościoła na pasterkę,
Jutro na świątecznym obiedzie będzie Tara z mężem Dylanem i Tristan z narzeczoną Bonnie. Będzie uroczyście, ale nie, to nie zastąpi prawdziwie rodzinnej atmosfery polskiego Bożego Narodzenia.
Po powrocie z restauracji Emilia i Byron włączyli komputer aby przejrzeć pocztę.
Było dużo mejli z życzeniami - od krewnych i znajomych. Krewnych głównie Byrona, gdyż Emilia miała mniej liczną rodzinę.
Były chyba dwa mejle z Polski - od stryjecznej rodziny Emilii, oraz krótki film od braci z rodzinami z Australii, którzy wspólnie odśpiewali "Cichą Noc", otwierając później butelkę wina.
Następny film był od Maximy i jej rodziny, która wykonywała żywiołowy taniec w takt piosenki "Last Christmas". Film zatytułowany był "Rodzina Proiettich tańczy", a partycypowała w nim mała Jennifer, córeczka Maxie i Michaela, która ponieważ nie umiała jeszcze chodzić, tańcowała na grzbiecie to ojca, to matki, to babci Sally, co w tym roku obchodziła już chanukę pod koniec listopada.
Następny film był od Melanie. Przy świątecznie ubranej choince bliźniaki z pomocą mamy zaśpiewały "Twinkle, twinkle little star" , po czym wszyscy złożyli świąteczne życzenia.
- A kto życzy? Może sie przedstawicie?- zaproponowała Melanie.
Dziewczynka podeszła do kamery i powiedziała jednym tchem:
- Meghan Strba Seward.
- A teraz ty powiedz, jak się nazywasz - zwróciła sie Melanie do chłopczyka.
- Matthew tak samo!- powiedział.
I cała trójka pomachała rękami na pożegnanie.
Mimo wszystko, nastrój Emilii daleki był od świątecznego.


To już noc wigilijna - myślał Lance Lassiter w separatce szpitala psychiatrycznego..- Jutro Boże Narodzenie. Przepustki raczej nie dostanę, za to odwiedzą mnie tu rodzice. To dobrze, że zamienili mi szpital więzienny na zwykły psychiatryk. Tu jest mniejszy rygor i jak dobrze pójdzie, uda mi się stąd zwiać.
O mały włos nie zastrzeliłem nie tą osobę, co trzeba. Gwiazdka jakiejś pieprzonej telenoweli, Melanie Strba. Nie znam żadnej Melanie i nie oglądam tego gówna. Jak mogłem tak się pomylić. Ale z daleka wyglądała zupełnie jak Maxima.
Wyjął ze swego portfela zdjęcie ukochanej i postawił na szafce przy łóżku.
Policjanci zarekwirowali mi pistolet, ale jest jeszcze broń mojego ojca.
Obiecuję ci, Maximo Seward, że będziemy razem, choćby nawet i po śmierci!

- Już wiem, co za typ chciał zastrzelić Mel Strbę podczas urodzinowej imprezy Maximy - powiedziała Sally, kiedy wspólnie piły kawę. - Nigdy nie zgadniesz. To syn naszych sąsiadów, Lance Lassiter.
- A skąd ty masz te wiadomości?- spytała Emilia.
- Powiedziała mi o tym sama Nadine. Konkretnie, że jej syn niepotrzebnie wrócił do Santa Monica. Ledwie wrócił, a już znalazł się w więzieniu. To ona spowodowała, że stamtąd przeniesiono go do kliniki psychiatrycznej. Nie wie, co mu odbiło, żeby celować z pistoletu do kogoś, kogo jak twierdzi, w ogóle nie zna.
- Może tylko tak mówi. Ale gdyby to była prawda, tym bardziej wydaje się to irracjonalne.
- Maxima od czasu do czasu utrzymuje kontakty z Mel. Spytała ją, czy coś jej mówi nazwisko Lance Lassiter, a Mel powiedziała, że nic.
- A może to jej jakiś cichy wielbiciel, opętany na jej tle aż do szaleństwa?
- Do szaleństwa to on był opętany na tle mojej córki. Bardzo przeżył ich rozstanie i wyjechał w czasie, kiedy Maxie brała ślub z Michaelem. Nadine powiedziała mi, że znalazł tam pracę i nawet miał kogoś. Dlatego bardzo była tym zaskoczona, że zdecydował się tu powrócić.
- A co jeszcze mówi Nadine? Dlaczego Lance krążył wokół hotelu z pistoletem?
- On jej tłumaczył, że to po prostu przypadek. A broń miał przy sobie dla ochrony przed ewentualnymi bandytami. Miał na nią pozwolenie.
- A dlaczego celował do Melanie? Jak on to matce tłumaczył?
- Mówił, że po prostu tylko celował i wcale nie miał zamiaru jej zastrzelić. A propos Mel, czy miałaś od niej jakieś wiadomości? Maxie powiedziała mi, że złożyła pozew rozwodowy.
- Tak, utrzymuję z nią kontakty. To prawda, że chce się rozwieść z Maxem, tylko, że on nie chce rozwodu.
- Max to uroczy facet, ale ma jedną słabość: kobiety. Czułam, że nawet Melanie tego nie wytrzyma, chociaż ma wielki wpływ na niego. On ją rzeczywiście kocha, ale na swój sposób. Kocha, choć nie jeden raz ją zdradził. Z podobnego powodu przecież rozleciało się nasze małżeństwo po niecałym roku. Ale z Maximą utrzymywał stałe kontakty. Kocha ją i jest dla niej dobrym ojcem.
- Dobrym, choć nieodpowiedzialnym...- stwierdziła Emilia - taką właśnie opinię słyszałam o jego ojcostwie.
- Nie pomylę się, jeśli powiem, że od Melanie - skonstatowała Sally. - Ale to święta prawda.


czwartek, 24 kwietnia 2014

Jak kobieta z kobietą

TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ...

Emilia upewniła się, że Melanie Strba jest dostępna na skypie, kliknęła więc na ikonkę i przycisk "video call". Od miesiąca nie miała od niej żadnych wiadomości, a ciekawa była, co się u niej zmieniło od czasu ich ostatniej rozmowy.
Ekran monitora zamigotał, Emilia usłyszała głos dzwonka i wkrótce pojawiła się twarz Melanie. Emilia pomachała do niej ręką.
- Jak się masz, księżniczko Melanio i co nowego u ciebie?
- Księżniczka Melania ma się dobrze i właśnie myślała o tobie. Dawno już nie rozmawiałyśmy jak kobieta z kobietą. A teraz dzieci śpią, więc jest okazja. Jesteś sama?
- Tak, niestety, sama w taką noc. Wiesz, Byron to jednak stary dziwak. Położył się spać kiedy nocne życie w mieście osiągnęło apogeum. A ty jesteś sama?
- Jak najbardziej. U mnie jest czwarta rano. Obudziłam się i nie mogłam zasnąć, więc włączyłam komputer. Zauważyłam, ze jesteś na skypie i już miałam do ciebie zadzwonić, ale mnie wyprzedziłaś.
- Dlaczego tak długo nie dawałaś znaku życia?
- Bo przez ten miesiąc byłam strasznie zaganiana. Nie dość, że gram w dwóch filmach na raz, to jeszcze te reklamy. Nadchodzi Boże Narodzenie, więc jest okres kupowania prezentów. Jak to ktoś dobrze podsumował: kupujemy świąteczne prezenty w starym roku za pieniądze z nowego roku. Nawet dzieci rzadko widuję, właściwie to tylko w weekendy.
- A jeśli chodzi o sprawy osobiste?
- O, tutaj zaszły duże zmiany. Po primo: rozwodzę się z Maxem i już złożyłam pozew. A po drugie primo: mam kochanka - oznajmiła Mela Szczerba mrużąc figlarnie swoje fiołkowoniebieskie oczy i ściszając głos.
- Oho! To dosyć szybko się pocieszyłaś. Powiedz mi coś o nim. Co za jeden?
- Mówiąc krótko: ciacho!... Młodszy ode mnie i kocha się we mnie. Ja w nim oczywiście, że nie, gdyż nadal kocham Maxa. Kocham i nienawidzę. To tylko tyle, bo imienia ci nie zdradzę.
- A jak ci jest z tym nowym partnerem?
- Jest dobrze, chociaż inaczej. Maxowi nigdy nie brakowało fantazji w łóżku, więc uprawialiśmy różne gimnastyki. Mój nowy przyjaciel kiedy kocha się ze mną, to robi to, że tak powiem, z szacunkiem. Poza tym Max starał się codziennie spełniać obowiązek małżeński, nawet wtedy, kiedy ja nie miałam na to zbytniej ochoty. Mój przyjaciel spotyka się ze mną wtedy, kiedy ja tego chcę, wystarczy telefon lub sms.
- Pogotowie seksualne.
- Nie mów tak. Nienawidzę tego określenia. To jest takie instrumentalne traktowanie partnera, jakby chodziło o wibrator. Dixi et salvavi animam meam. Ostrzegam. Nie kocham tego człowieka, ale jesteśmy przyjaciółmi i nie tylko seks nas łączy. On wie wszystko o mnie, a ja o nim. Czasem się zdarza, że zjemy razem lunch, planujemy nawet wspólny weekend, chociaż weekendy zawsze staram się spędzać z dziećmi. One są u mnie na pierwszym miejscu. A z moim przyjacielem wolę się na razie nie afiszować, ze zrozumiałych względów.
- A czy nie masz takiego uczucia, jakbyś zdradzała Maxa?
- On się nie martwił tym, co czuł, kiedy mnie zdradzał. Zdarzyło mi się coś takiego po pierwszej nocy z moim przyjacielem, że obudziłam się i uświadomiłam sobie, że oto leżę naga w łóżku z mężczyzną, który nie jest moim mężem.
- I wtedy zadałaś sobie pytanie: Co ja tutaj robię?
- Nie było żadnych pytań. Poczułam jego ręce na moich piersiach i wtedy już wiedziałam, co tam robiłam. Pokochaliśmy sie jeszcze raz, straciłam poczucie czasu i oczywiście, spóźniłam się do pracy, co mi się bardzo rzadko zdarza, gdyż należę do osób najbardziej zdyscyplinowanych w naszym zespole. Konsternacja więc była całkowita. Ale kiedy byłam już na planie, woła mnie reżyser: "Strba, chodź tu do mnie, muszę ci coś powiedzieć. Nie dość, że spóźniłaś się do pracy, to jesteś jakaś rozkojarzona. Za dużo myślisz o tym, co robiłaś w łóżku".
- Skąd wiedział?
- Kiedy go o to zapytałam, odpowiedział, że to widać, słychać i czuć.
- Gdyby przyszło ci wtedy odegrać scenę miłosną, na pewno zrobiłabyś to perfekcyjnie.
- Często zdarza mi się odgrywać sceny miłosne, nawet rozbierane, w granicach przyzwoitości. Ostatnio miałam taka scenę, w której mój partner rozpinał mi stanik, ale piersi nie pokazywałam.
- Powracając do ostatniego tematu: kiedy miałam tyle lat, co ty i rozwodziłam się z moim pierwszym mężem też miałam kochanka. Był ode mnie młodszy o sześć lat, przez pewien czas był moim studentem i to był najlepszy kochanek, jakiego w życiu miałam. Byliśmy ze sobą sześć lat.
- I jak to się skończyło?
- Zostawiłam go, wyjechałam do Ameryki. Jego ojciec był tak samo zasadniczy, jak twój i nigdy nie zaakceptował naszej znajomości. Muszę ci powiedzieć, że nawet byłam w ciąży z moim przyjacielem, ale poroniłam, chociaż chciałam urodzić to dziecko, nawet za cenę samotnego jego wychowywania. To się zdarzyło zaraz po Czarnobylu i być może to miało jakiś wpływ.
-Tak mi przykro... A propos Czarnobyla, to nic nie wiem na ten temat. Urodziłam się już po.
- Ja go przeżyłam, że tak powiem, na własnej skórze i też o nim nic nie wiem. Wtedy wszystkie sprawy z tym związane trzymane były w najściślejszej tajemnicy. A teraz to już prawdy "nie dajdziosz", jak mawiają Rosjanie.
- A propos mojego ojca, chodzi teraz i powtarza jak mantrę: "A nie mówiłem?" Nie przepada za Maxem i ostrzegał mnie przed tym małżeństwem. Tylko, że ja, tak twierdzi, mam predylekcje do pakowania zdrowej głowy w chorą poduszkę. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że Max nie zgadza się na rozwód i wmawia mi, że po moim odejściu bardzo się zmienił. Ale ja w żadne jego zmiany nie wierzę i powiedziałam mu to expressis verbis. Dzieci za nim przepadają i on za nimi, chociaż jest kompletnie nieodpowiedzialnym ojcem. Ile to już razy przyrzekał mi, że się zmieni i zawsze było to samo: kobiety, alkohol... Nie sądzę, że nasze małżeństwo da się uratować.
- Też tak myślę. Za dużo w nim się pojawiło...wiesz, niezupełnie wiem, jak to określić po angielsku, ale przychodzi mi na myśl polskie słowo "szczerba".
- Nie wiem dokładnie, o co ci chodzi, ale czuję, że jest to aluzja do mojego nazwiska.
- Dobrze czujesz. A chodzi mi o ubytek, na przykład w nożu po uderzeniu...
- Albo w życiu - przerwała Melanie. - Myślę, że najbardziej adekwatnym będzie słowo "dent". Czy wiesz o tym, że na Słowacji jest wieś o nazwie Štrba ? To jest w Tatrach, nie tak bardzo daleko od polskiej granicy. Kiedyś, kiedyś należała do Węgrów, a jej węgierska nazwa Csorba oznacza szczelinę. To dlatego, że jest położona w szczelinie między Wysokimi i Niskimi Tatrami.
- Nigdy nie byłam na Słowacji.
- Ja też, ale uważam, że to totalny obciach nic nie wiedzieć o kraju, z którego się pochodzi.
- Wiesz co, może już skończmy rozmowę na dzisiaj, zdzwonimy się jeszcze przed samymi świętami. - zaproponowała Emilia.
- Tak, odezwę się jeszcze przed Bożym Narodzeniem - obiecała Melanie.- Bardzo lubię te nasze nocne rozmowy i liczę na twoją dyskrecję. O pewnych sprawach powiedziałam ci w ścisłej tajemnicy.
- Masz to u mnie, jak w banku. W takim razie dobranoc, chociaż u ciebie to już rano.
- Tak. No to przyjemnych snów. Bye, bye!
Melanie rozłączyła się i Emilia wyłączyła laptop.
Kiedy przyszła do sypialni Byron spał jak zabity, pochrapując miarowo. Zdjęła szlafrok, położyła się obok i przytuliła do męża. Ale on tylko coś zamamrotał przez sen i chrapał dalej. Jej też, zamiast mężowskich, pozostały objęcia Morfeusza.


wtorek, 22 kwietnia 2014

W drodze na lotnisko

- Zachowałam się trochę głupio wobec Sally czyniąc złośliwe uwagi na temat Żydów - stwierdziła Melanie. - Nie od razu się domyśliłam, że ona jest Żydówką. Ratzenberger to typowo austriackie nazwisko.
Byli właśnie w drodze na lotnisko.
- Zgadza się - odpowiedziała Emilia. - Jej ojciec jest austriackim Żydem, matka zaś nosi bardziej pospolite żydowskie nazwisko: Dora Frumkin. Jak sama zdążyłaś zauważyć, Sally jest bardzo na tym tle uczulona i najprawdopodobniej dlatego wyskoczyła do ciebie z tym Playboyem.
- W takim razie nie będę jej przepraszać. Jest remis w zagrywkach, chociaż ja wcale nie jestem uczulona na playboyowe tematy. Nie takie gwiazdy, jak ja, od tego zaczynały.
- To prawda.
- A w ogóle to chciałabym jeszcze raz serdecznie podziękować tobie i Byronowi za to, że zaopiekowaliście się mną i przeprosić za wszystkie kłopoty, które wam sprawiłam.
- Jakie znowu kłopoty? O czym ty mówisz? - spytała Emilia.
- Było nam bardzo miło. Dawno nie miałem takiej dyskutantki na tematy literatury i polityki - stwierdził Byron.
- Będziemy w kontakcie - powiedziała Melanie. - Podałam wam chyba wszystkie namiary do mnie.
- My też - odpowiedzieli Emilia i Byron.
- I czekamy na wiadomości od ciebie.- dodała Emilia.
- Aha, muszę wam powiedzieć, że mam trzydzieści pięć nieodebranych połączeń i drugie tyle sms-ów.. Wszystkie od Maxa. Ale ja nie chcę z nim rozmawiać. Nie ma o czym.
- No to jesteśmy na miejscu - oznajmił Byron.
- Trzymaj się- powiedziała Emilia, kiedy wymieniały uściski.
Melanie pomachała im ręką zanim zniknęła w tłumie ludzi wsiadających do samolotu.
Wieczorem Emilia odebrała sms-a:
"Cześć,
Jestem już w Nowym Jorku.
Doleciałam szczęśliwie, ale najtrudniejsze jeszcze przede mną.
Jeszcze raz dziękuję za wszystko,
Pozdrawiam
Mel S."
Emilia odpisała natychmiast:
"Dzięki.
Będziemy trzymać kciuki.
Pozdrawiamy
E&B"




czwartek, 17 kwietnia 2014

W domu Państwa Kelly

- To ja, to ja, stawiam się na wezwanie - oznajmiła Sally. - Więc, jak mówiłaś, zaopiekowałaś się Mel S.
- Dziewczyna potrzebowała wsparcia, a skoro zgłosiła się do mnie, więc uważałam to za mój obowiązek - odpowiedziała Emilia.
- Za dużo miała przygód jak na jedną noc. Nie dość, że małżonek zrobił jej świństwo, to jeszcze ten wariat z pistoletem. Jak ona się teraz czuje?
- W porządku. Rozmawia z Byronem na tematy, o których ja nie mam pojęcia, bo nigdy nie interesowałam się polityką.
- No i co, będzie rozwód?
- Trudno mi powiedzieć.

- Przez Obamę kraj tylko popada w długi - stwierdziła Melanie. - Narobił więcej długów niż czterech poprzednich prezydentów razem wziętych.
Siedzieli na werandzie zajadając krwiste steki i popijając je cabernetem sauvignon, specjalnością kalifornijskich winnic.
- Ja głosowałem na Mitta Romneya - poinformował Byron.- Jego program bardziej mi się podobał.
- Prawdę mówiąc to nie wiem, czym jest lepsza dżuma od cholery - podsumowała Melanie.
- A propos Obamy, to gros społeczeństwa uważa go za antychrysta, chociażby na tej podstawie, że kilka lat temu na katolickim uniwersytecie w Georgetown zażądał zakrycia na czas jego obecności krzyża i monogramu IHS, oznaczającego imię Jezusa. Ja osobiście Obamę cenię, ponieważ szanuje Żydów.- powiedziała Sally.
- Tak, i to bardzo - stwierdziła sarkastycznie Melanie - tak samo, jak Romney.
- Podobno ma żydowskie korzenie. Niektóre źródła informują o żydowskim pochodzeniu jego matki - wtrącił Byron.
- Uważam, że skoro USA jest państwem wielonarodowościowym, należy się szacunek każdej narodowości - kontynuowała Sally.
- A zwłaszcza Żydom. Czy to miałaś na myśli? - zapytał Byron
- Nie zauważyłam, żeby prezydent miał jakieś szczególne względy na przykład dla emigrantów z ex-Czechosłowacji - stwierdziła Melanie.
- A dlaczego nie wróciliście tam po upadku komuny?- spytała Sally.
- Z pomocą przyjaciół z Nowego Jorku i nie tylko moi rodzice urządzili się już w Stanach, zaczęły przychodzić na świat dzieci, więc zostaliśmy. Na Słowacji musielibyśmy zaczynać wszystko od początku. Ale na okrągło utrzymujemy kontakty z krewnymi i znajomymi. Mój ojciec, Peter Štrba był bardzo zaangażowany w działalność podziemnego kościoła.
- Aha... A jak przyjął wiadomość, że pozowałaś do Playboya? - Sally okazywała względem Melanie dziennikarską natarczywość.
- Kiedy się dowiedział, nie odzywał się do mnie przez pół roku, ale w końcu zachował się jak prawdziwy chrześcijanin i przebaczył. Tym bardziej, ze wtedy już nie współpracowałam z Playboyem. Co jeszcze chciałabyś wiedzieć?
- Pozwólcie, że ja coś wreszcie powiem - odezwała się Emilia. - Kiedyś byłam tłumaczką z angielskiego na polski, a teraz chciałabym odwrotnie. Polska ma bogate dziedzictwo kulturowe i piękną literaturę. Pomyślałam, że mogłabym ją tłumaczyć na angielski.
- No to życzę ci powodzenia - powiedziała Melanie. - Myślę, że nie będzie ci łatwo. W Ameryce panują teraz inne trendy i wszystko, co polskie jest po prostu be.
- Czy to aby nie słomiany zapał? - wątpiła Sally.- I po co ci to? Nie sądzę, aby ktoś był tym zainteresowany.
- Skądże znowu, myślę o tym poważnie - odpowiedziała Emilia.- Dlaczego miałabym nie spróbować? Chciałabym tylko nawiązać kontakt z tutejszą Polonią. Przydałaby się ich współpraca.
- Wiesz co, skontaktuję cię na wstępie z moimi sąsiadami, o których ci mówiłam - zaproponowała Melanie. - Może oni by pomogli. Mają kontakty z Polonią.
- Jeśli chodzi o mnie, to podoba mi się pomysł mojej żony i proponuję wypić za to toast.- powiedział Byron.
- Byron, albo żartujesz, albo jesteś naiwniakiem, jak twoja żona. Cały ten pomysł to donkiszoteria i strata czasu, ja osobiście tego nie popieram, wobec tego toastu nie wypiję- oznajmiła Sally.

Następnego dnia:

- Pani Kelly, to straszne, co się wydarzyło podczas balu panny Maximy - oznajmiła pokojówka Juanita.
- O czym ty mówisz, dziewczyno? - spytała Emilia.
- Piszą o tym w LA Times.
- Pokaż! - Emilia wzięła gazetę z rąk pokojówki. Od razu rzucił się jej w oczy tytuł: "Gwiazda serialu 'Paradise City' niedoszłą ofiarą szaleńca". I zaczęła urywkami czytać notatkę:
"Gdyby nie błyskawiczna akcja policji i ochrony 26- letnia aktorka...zostałaby zastrzelona przez 25- letniego mężczyznę, którego personaliów nie ujawnimy...na tarasie hotelu......"
- Dzięki Bogu, że ten wariat nie zastrzelił Miss Strba. Byłaby to wielka szkoda, gdyż "Paradise City " to mój ulubiony serial. Jest fajny. I tytułowa piosenka też jest fajna. Zdaje się, że śpiewa ją zespół Guns N'Roses. - paplała Juanita.
- Za to twoja gadka jest niefajna. Zanim się jeszcze bardziej wkurzę podaj nam kawę na werandzie - wydała polecenie Emilia.
Dopiero po wyjściu pokojówki miała czas bardziej skupić się nad artykułem.
Było tam zdjęcie Melanie z opisem jej kariery, uwzględniono nawet to, że zaczynała jako playmate. Następnie autor rozpisywał się na temat, czym może się skończyć, jeżeli broń trafi do rąk nieodpowiedzialnej osoby, podawał nawet przykłady.
Na zakończenie autor napisał: "Tym razem wszystko zakończyło się szczęśliwie, a niedoszłym zabójcą zajmą się więzienni psychiatrzy".
Emilia odłożyła gazetę. Na werandzie już czekali na nią Melanie i Byron, którzy od razu znaleźli ze sobą wspólny język. Tym razem zawzięcie dyskutowali na temat współczesnej literatury.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

I po balu...


Impreza dobiegła końca. Za oknami nowy dzień budził się do życia. Wszyscy porozchodzili się po swoich pokojach, Emilia też udała się na spoczynek.
Ledwie jednak zdążyła wziąć prysznic i położyć się do łóżka, usłyszała pukanie do drzwi.
- Kto tam?
- Emilia, to ja, Melanie. Nie mam gdzie spać, a słyszałam, że u ciebie jest wolne miejsce.
- Wejdź proszę...
Melanie z podróżną torbą weszła do pokoju.
- Przecież nie położę się do Maxa - stwierdziła. - Obiecuję, że nie będę chrapać - próbowała żartować.- Zresztą, nie wiem, czy w ogóle zmrużę oczy. Tyle się dzisiaj wydarzyło... Wiesz, powiem ci coś, czego nie chciałam powiedzieć wcześniej ani tobie, ani nikomu. Ale teraz już mogę. Pozwól tylko, że skorzystam z łazienki i wezmę prysznic.
- Proszę bardzo.
Po kilkunastu minutach odświeżona i gotowa do spoczynku zaczęła swoją opowieść.
- Zacznę od tego: podczas balu kręcił się koło hotelu jakiś psychol z rewolwerem i usiłował mnie zastrzelić, kiedy byłam na tarasie.
- Chyba żartujesz! - zdziwienie Emilii nie miało granic.
- Nie żartuję.
- Dlaczego wcześniej o tym nie powiedziałaś?
- Nie chciałam psuć zabawy i siać paniki. Byłam to winna Maxie. Ona tak się cieszyła na tą imprezę.
- Czy zdajesz sobie sprawę? Przecież on mógłby nas tu wszystkich wystrzelać jak kaczki.
- Bez przesady. Przecież nikomu nic się nie stało. Został złapany i odwieziony na policję.
- Aha. To teraz już wiem, dlaczego jest tu tak dużo policji.
- Tak. Zawdzięczam im życie. Gdyby nie ich błyskawiczna akcja oglądałabyś trupa na tarasie.
- Czy ty wierzysz w Boga?- spytała nagle Emilia.
- Tak, wierzę - odpowiedziała Melanie.
- Przede wszystkim to podziękuj Bogu, że żyjesz.
- Cały czas mu za to dziękuję. Bóg daje nam życie i tylko on jeden może nam je odebrać. Widocznie tam, w Niebie, nie było zapisane, że niejaka Melanie Caroline Štrbová miała opuścić ten ziemski padół. Swoją drogą, to ciekawa jestem, co by mi napisali na nagrobku i jaki wariant mojego nazwiska by wybrali.
- Myślę, że w ciemnym grobie byłoby ci wszystko jedno, czy napisaliby Strba, czy Štrbová.
- Nie wszystko jedno.- stwierdziła Melanie.- Wołałabym do nich de profundis, aż by mi napisali tak, jakbym sobie życzyła. Ja wierzę w życie po życiu.
-Nie dałam Maxowi satysfakcji i nie zrobiłam go wdowcem. - kontynuowała Melanie.-Wiesz, tylko dzieci najbardziej by mi było żal, bo zostałyby z kompletnie nieodpowiedzialnym ojcem. Nie mogę mu tego darować, że on sobie popijał i obściskiwał dziewczyny podczas kiedy ja o mały włos nie straciłam życia. Nigdy mu tego nie wybaczę.
- Nigdy nie mów nigdy - wtrąciła Emilia.
- Wiem, co mówię. - odpowiedziała Melanie. - I wiem co zrobię. Przeprosiny, kwiaty, kolacja przy świecach i seks po kolacji - to już przerabiałam. Tym razem będzie inaczej: odchodzę od niego. Po powrocie spakuję manatki, wsadzę dzieci do samochodu i pojedziemy na Brooklyn, do dziadków. Stamtąd będę miała nawet blisko do pracy. A on niech sobie zostaje i niech sobie pije ad mortum defecatum, czyli do usranej śmierci. Ja dam sobie radę. Dałam sobie radę wtedy, kiedy moi rodzice popadli w kłopoty finansowe i musiałam przerwać studia. Zaczęłam wtedy pracę w jednej z nowojorskich kafejek. Pewnego dnia przyszedł tam na kawę pewien gość. Przedstawił się jako fotograf z Playboya i zaproponował mi, abym mu pozowała. Zgodziłam się. Nie, nie żałuję. Była z tego niezła kasa, mogłam pomóc rodzicom i szybko stanęliśmy na nogi. Wkrótce posypały się propozycje od różnych agencji reklamowych. Było tego na tyle, że nie musiałam już pokazywać gołego tyłka. Potem zaproponowano mi rolę w telewizyjnym serialu. A po pewnym czasie poznałam Maxa. Zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia, ja go też pokochałam, wzięliśmy ślub, urodziłam bliźnięta. I taka to moja bajka.
Za dużo gadam, prawda? A ty już na pewno jesteś zmęczona.
- Posłuchaj, Mela, możesz mówić, co ci się podoba i ile ci się podoba. Wyrzuć to wszystko z wątroby. Wyluzuj się.
- Jak żeś powiedziała? Moi rodzice czasami mówią do mnie Mela albo Melanka.
- Powiedziałam, bo tak mi się powiedziało.
- Myślę, że dobrze robię odchodząc od Maxa.
- Ja też tak myślę. Przyda mu się lekcja od życia. Co go nie zabije - to go wzmocni, jak mówi polskie przysłowie.
- Dziwne - stwierdziła Melanie.
- A co w tym dziwnego?
- Że zacytowałaś coś polskiego. A on śpi jak niemowlę, nawet oka nie otworzył kiedy się pakowałam. Jak wytrzeźwieje zdziwi się na maksa.
Wiesz, zawsze uważałam, że modelka to zajęcie dla kretynek, ale dostałam kilka propozycji i chyba je przyjmę, chociaż "Paradise City"do tej pory ma dużą oglądalność. Znalazłam się w nowej sytuacji i przede wszystkim muszę zatroszczyć się o dzieci. Cały czas myślę, że Pan Bóg mnie ocalił ze względu na nie. Myślę także o powrocie na studia w przyszłości.
- Czy możesz mi zdradzić, co studiowałaś?
- Ekonomikę bankowości. Chociaż muszę ci powiedzieć, że odpowiada mi także praca aktorki. Zresztą, skończyłam szkołę aktorską i myślę, że się spełniam w tym zawodzie.
- Ja studiowałam filologię angielską w Warszawie. I moim zdaniem bardzo mi się przydała. A okres studiów wspominam bardzo mile.
- A mówiłaś, że nie masz żadnego sentymentu do Polski.



Emilia obudziła się wcześniej, niż Melanie, która spała, oddychając regularnie.
Niech śpi. Tyle tej nocy przeszła, że sen jej dobrze zrobi.
Po cichu, żeby nie obudzić śpiącej, przeszła do łazienki.
O 12.00 zadzwonił Byron.
Aby nie obudzić Melanie Emilia przeszła z sypialni do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Teraz mogła swobodnie rozmawiać.
- No cześć! Jak udała się impreza?
- Było super. Maxie świetnie to wszystko zorganizowała. A jak tam twój scenariusz?
- OK. Prawie go skończyłem. To kiedy mam się ciebie spodziewać w domu?
- Trudno mi powiedzieć... Zabieram ze sobą Melanie. Jest po przejściach. Nie dość, że Max wykręcił jej numer, spił się jak świnia i zachował się jak świnia, to jeszcze usiłowano ją zamordować.
- Jak to zamordować?
- Jakiś wariat z rewolwerem kręcił się koło hotelu i o mało co nie zastrzelił Melanie kiedy była na tarasie.
- No i co?
- Złapali go na gorącym uczynku i odstawili na policję. Ale myślę, że należy zaopiekować sie Melanie i zawieźć ją na lotnisko.
- Żaden problem. A jak ona się czuje po tym wszystkim?
- Teraz śpi i niech się dobrze wyśpi. A kiedy juz wstanie, wtedy będziemy się zbierać.
- OK. No to na razie.

Melanie kręciła się po sypialni. Miała na sobie tylko stringi, więc Emilia mogła ją podziwiać w pełnej krasie.
Była zjawiskowa: wspaniałe, pełne i kształtne piersi, nieziemskiej urody pośladki, idealna figura. To nie do wiary, że urodziła i wykarmiła dwoje dzieci.
- Hej, jeżeli teraz się nie pospieszysz, później będziemy miały mniej czasu - przynaglała Emilia.
- Wiem - odpowiedziała Melanie - tylko nigdzie nie mogę znaleźć mojego biustonosza. Nie widziałaś go przypadkiem?
- A co to? - Emilia podniosła z podłogi biustonosz i rzuciła go Melanie. - Łap, bałaganiaro!- i ona go złapała.
- O, dzięki! To tylko dzisiaj tak mi się zdarzyło. Na ogół nie jestem bałaganiarą.
- Rozumiem i wybaczam. Ustaliłam już, co będziemy robić. Najpierw pojedziemy do mnie, zatrzymamy sie tam do jutra, a jutro Byron i ja odwieziemy cię na lotnisko.
- Do licha! Max i ja mamy zarezerwowane bilety na dzisiaj.
- Odwołaj rezerwację i zamów bilet na jutro. Myślę, że nie chciałabyś widzieć Maxa po tym, co zaszło między wami. A poza tym musisz na siebie uważać ze względu na to, co ci się dzisiejszej nocy przytrafiło.
- Uważać? Bez przesadyzmu, kto oprócz Maxa chciałby mnie zamordować? On jeden miałby motyw.
- To też uważaj, bo najprawdopodobniej będzie cię szukał. Dlatego musimy się stąd jak najszybciej ulotnić.
- Jestem juz prawie gotowa. Tylko chciałabym jeszcze zrobić makijaż. W międzyczasie zadzwonię na lotnisko.
- No to się sprężaj.
Melanie była już ubrana, w obcisłe dżinsy i T-shirt. Bujne, czarne włosy zaplotła w gruby warkocz. Wyglądała jak uczennica, jak jedna z nastolatek, które często grywała w serialach.
Emilia zamówiła taksówkę. Słyszała, jak w sąsiednim pomieszczeniu Melanie rozmawiała przez telefon.
Po kwadransie Melanie była już gotowa do wyjścia.
- Hit the road Jack and don't you come back! - zawołała chwytając podróżną torbę.

sobota, 12 kwietnia 2014

Niech żyje bal! - cz.2

Emilia wyszła na taras i zastała tam Melanie rozmawiającą z policjantem.
- Co się stało?
Melanie popatrzyła na nią swoimi fiołkowymi oczyma.
- Nic się nie stało. Pan właśnie tłumaczy, że jesteśmy tu dobrze pilnowani.
- To dobrze, należą się serdeczne podziękowania ochronie i policji.
- Myślałam, że pobędę tu trochę sama, ale nic z tego nie wyszło.
- Ja też chcę pobyć sama, a więc będziemy tu obie same. Czasami lepiej jest sobie pogadać.
- Ano, niby i tak.
Emilia podprowadziła dziewczynę do jednego ze stolików na tarasie.
- Usiądźmy tu, a ja przyniosę szampana żeby nam się lepiej gadało.
- Jasne, in vino veritas.
Emilia zostawiła Melę Szczerbę samą na tarasie, nie licząc dwóch policjantów, którzy rozmawiali ze sobą po przeciwnej stronie.
Weszła na salę i skierowała się do stołu, tam gdzie siedzieli muzycy z Seward's Folly z mocno już pijanym Maxem Sewardem, który obejmował chichoczącą blondynkę.
- Panowie - zwróciła się do nich Emilia - chyba nie macie nic przeciwko temu, że zarekwiruję wam butelkę szampana. I tak macie już dosyć. Tylko czy mogę prosić aby mi ktoś to otworzył?
- Ja to zrobię! - poderwał się Max
- Maksiu, nie dasz rady - drwili z niego koledzy.- Jesteś ogólnie bardzo słabej kondycji. Taki hinky dinky man.
A reszta towarzystwa podchwyciła już melodię i zaczęła śpiewać:

Oh, Mademoiselle from Armentieres,
  Parley-vous
Oh, Mademoiselle from Armentieres,
  Parley-vous
Mademoiselle from Armentieres,
She hasn't been kissed for forty years!
Hinky-dinky, parlez-vous?

- Ee tam, ja znam lepszą zwrotkę - pochwalił się Max - i wcale nie jest ze mną aż tak tragicznie.
Posadził sobie blondynkę na kolanach i zaintonował:

Oh, Mademoiselle from Armentieres,
  Parley-vous
Oh, Mademoiselle from Armentieres,
  Parley-vous
She'll do it for wine, she'll do it for rum,
And sometimes for chocolate or chewing   gum!
Hinky-dinky, parlez-vous?

Na sali rozległy sie brawa. Ktoś rzucił hasło do rozpoczęcia karaoke.

Emilia wyszła na taras z butelką szampana i dwoma kieliszkami na tacy, i podążyła do stolika, przy którym czekała na nią Melanie.
- Już jestem - oznajmiła. - Z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić. Jestem Emilia Kelly.
- Melanie Sztrbova ( piękna Melania wymówiła to nazwisko w taki sposób, że Emilia nie miała wątpliwości co do jej pochodzenia). Po mężu Seward, ale używam panieńskiego.
- Czeszka czy Słowaczka?
- Słowaczka z Bratysławy, od urodzenia mieszkająca w Nowym Jorku.
- Ja też czasem używam panieńskiego nazwiska , a ono brzmi Hintertan. Więc jestem Emilia Hintertan-Kelly.
- Hintertan to niemieckie nazwisko. Jesteś Niemką?
- Urodziłam się, wychowałam i spędziłam młodość w Polsce.
Emilia rozlała szampana do kieliszków.
- No proszę, z sąsiedniego kraju - skonstatowała Melanie. - Moi rodzice przyjaźnią się z jedną polską rodziną, notabene ich sąsiadami. Przyjechali do Ameryki wtedy, gdy w Polsce wprowadzono stan wojenny. Ci są OK. Ale bardzo narzekają na innych Polaków. Mówią, że nie ma z nimi żadnej więzi i że wstydzą się swoich korzeni, i co ciekawe, uważają się za Nowojorczyków, a nie Polaków. W ogóle Polacy to dziwny naród. Wybierają do rządu kompletnie nieodpowiedzialnych ludzi. Bo jak wytłumaczyć chociażby ten fakt, że w katastrofie lotniczej zginął ich prezydent, a oni oddali śledztwo Rosjanom.
No proszę, taka sobie gwiazdka z telenoweli, a jaka erudycja - dziwiła się Emilia. Melanie coraz bardziej ją zaskakiwała.
Ile ona może mieć lat? Dwadzieścia pięć? Mogłaby być jej córką.
- A twoi rodzice kiedy przyjechali do Ameryki i dlaczego?
- Na początku lat osiemdziesiątych. To długa i skomplikowana historia. Powiem tyle: zostali do tego zmuszeni. A jak było z tobą?
- Wyjechałam z Polski w latach dziewięćdziesiątych i nikt mnie do tego nie zmuszał. Wyjechałam bo chciałam.
- I nie ciągnie cię tam?
- Absolutnie. Odkąd moi rodzice nie żyją, a bracia rozjechali się po świecie, nie mam żadnych więzi z Polską.
- A jakiś sentyment? Bądź co bądź urodziłaś się tam i spędziłaś tyle lat.
- Nic z tych rzeczy. Jak widzisz, jestem taka sama, jak ci Polacy w Nowym Jorku.
Melanie opróżniła kieliszek i sięgnęła po butelkę.
- Wiesz co - powiedziała nalewając trunek sobie i Emilii - nie obraź się, ale irytują mnie ludzie, którzy odcinają się od swoich korzeni. Ja się od nich nie odcinam. Wręcz przeciwnie, staram się to w pewien sposób manifestować.
- W jaki sposób?
- Dotyczy to pisowni i wymowy mojego rodowego nazwiska. Otóż pisze się w nim makczeń, czyli caron nad S. Wymawia się to jak sz, więc de facto jestem Sztrba. Tu w Ameryce jest problem z napisaniem tego, gdyż anglojęzyczne klawiatury nie mają takich znaków. Dlatego przeważnie moje nazwisko pisze się przez samo S. Powiem tak: w szkole byłam Strbova, natomiast karierę zrobiłam i nadal robię jako Melanie Strba i tak już zostanie. Ale często, kiedy się podpisuję, stawiam ten makczeń nad S.
- Czy to nie jest snobizm?
- Snobizm? Nie, po prostu traktuję to jako ukłon w stronę moich przodków. I takie jest moje prawdziwe nazwisko.
- Odwiedziłam twój blog. Bardzo mi się podoba. Zwłaszcza twoje motto.
- Z łaciny zawsze byłam dobra.
W torebce Melanie zadzwonił telefon.
- Przepraszam, muszę odebrać - powiedziała i odeszła z komórką wgłąb tarasu.
Wróciła po skończonej rozmowie.
- Dzwoniła niania. Mały obudził się i cały czas płakał. Musiałam odezwać się do niego żeby się uspokoił. Ach, te dzieci! Samo życie. C'est la vie! Mamy bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. Mają w tej chwili po dwa lata. Matthew i Meghan. W ten sposób wszyscy mamy imiona zaczynające się na M.
Melanie pokazywała zdjęcia dzieci w swoim iPhonie, opowiadała różne ciekawostki z ich życia.
Co kobieta ma? Męża idiotę, najpiękniejsze w świecie dzieci i zawsze rację - skojarzyło się Emilii.
Pomyślała, że dwa razy w życiu mogłaby zostać matką.. Przyszło jej za to wychowywać nie jej własne dzieci, które na swój sposób pokochała. Chociaż były z nimi problemy, zwłaszcza z Tristanem, bo Tara raczej takowych nie sprawiała.
- Piękne dzieciaki, bo i mamę mają piękną - skomplementowała.
- Dziękuję - odpowiedziała Melanie wdzięcznym ruchem zgarniając włosy z szyi i przerzucając je przez ramię.
- Powiedz mi, jak ty to robisz, że mimo ciąży i porodu zachowałaś świetną figurę.
- Ćwiczę, pływam, gram w tenisa. Poza tym mam szybki metabolizm, a nadmiar kalorii zawsze idzie tam, gdzie trzeba.
- Tylko pozazdrościć. Muszę ci powiedzieć, że mam braci, też bliźniaków, którzy są nie do odróżnienia. Z tego powodu zdarzały się różne przezabawne historie. Najwięcej numerów było oczywiście w szkole, kiedy jeden za drugiego odpowiadał na lekcji, a nauczyciele nie mogli się w tym połapać. Nawet kiedy ich rozdzielono i każdy z nich uczył się w innej klasie, niczego to nie zmieniło.
- Ha ha ha... Ja też bym tak robiła, gdybym miała siostrę bliźniaczkę.
- A juz najzabawniejsze było to, kiedy umawiali się na randki i zamieniali się dziewczynami, i one też nie mogły się zorientować.
- No to mieli pomysły, nie powiem. A ty zawsze ich rozróżniałaś?
- Przeważnie tak. Miałam na to swoje sposoby... Swoją drogą, bardzo miło nam się rozmawia. A teraz powiedz mi, dlaczego w tę upojną kalifornijską noc szukałaś samotności?
- Upojna noc - westchnęła Melanie - tak, rzeczywiście upojna zwłaszcza dla mojego ślubnego, który upił się i zaczął podrywać dziewczyny. Tak jakbym nie istniała i mnie tu w ogóle nie było.
- Zrewanżuj się mu i zacznij podrywać chłopaków.
- Co to, to nie. Gdyby to zauważył wracalibyśmy do Nowego Jorku pierwszym samolotem. A ja nie chcę tracić imprezy, która z tym jednym wyjątkiem jest super. Ale Max ma słabą głowę i zaraz padnie. Ten typ tak ma. A wtedy ja sobie zaszaleję. Po to jest parkiet, żeby zrobić z niego użytek. a ja uwielbiam tańczyć. A gdzie sie podziewa twój małżonek? Nie widzę go tutaj.
- Och, Byron... ogarnęła go twórcza wena, więc został w domu i pisze scenariusz do filmu. Ten typ tak ma.

Maxima i jej matka, Sally Ratzenberger, wkroczyły na taras.
- O, gdzie się ukrywają dziewczyny! - zawołała Sally.
- I opróżniły bez nas całą butelkę szampana. Ładnie to tak? - dodała Maxima.
- Wszędzie cię szukam, Em. A ciebie, Mel, twój małżonek szuka. Myślę, że ma już dosyć.
- Nie moja sprawa - odpowiedziała Melanie- niech ktoś się nim zajmie.
- Ale on chce ciebie i się awanturuje.
- Wreszcie sobie o mnie przypomniał. No dobra, ogarnę się trochę i zaraz przyjdę.

- Wygląda na to, że Max dzisiaj przeholował - powiedziała Sally do Emilii. Współczuję Mel. I tak za długo się z nim certoli. Ze mną jest zupełnie inaczej: jestem impetyczka i dawno bym go z domu wyrzuciła. Ale ona jest dyplomatką i ma na niego duży wpływ. Tylko, że tym razem na nic przyda się dyplomacja, tu potrzebne radykalne cięcie. Tak ja to widzę, ale ciekawi mnie, jak ona to rozegra, bo tolerować jego pijackich ekscesów na pewno dłużej nie będzie. Jak ktoś ma słabą głowę nie powinien tyle pić i durnia z siebie robić.

Kiedy Melanie wchodziła na salę, czuła, że ci goście, którzy nie tańczą, patrzą tylko na nią. Mimo to szła pewnie, z naturalną gracją, jakby właśnie wkroczyła na wybieg dla modelek.
- Mel, kochanie, gdzie się podziewałaś tak długo? - wyskoczył do niej Max.
- Co to ciebie obchodzi? - odparła.
- A nie powinno?
- Do tej pory nie obchodziło.
- Mel, kochanie, wiem, że się na mnie gniewasz. Ale wiesz o tym, że ja tylko ciebie kocham. Tylko ciebie jedną.
Usiłował ją objąć i pocałować, ale odepchnęła go energicznie, aż się zachwiał:
- Precz z łapami. Brzydzę sie tobą!
- Ostro! - skonstatował Max - ale ona wcale nie jest taka. Już ja ją dobrze znam. Melanie Strba, dziewczyna z rozkładówki. Prawda, że ładnie jej w tej sukience? A gdybyście ją widzieli nago... Patrzcie i oczy paście, leszcze, bo tylko to wam pozostało. Ona jest cała moja!
Znów próbował ją objąć i przytulić, ale znów go odepchnęła.
- Jaki ty jesteś żałosny, Maksymilianie Seward. Myślę, że masz już dosyć. A teraz grzecznie pójdziesz na górę i położysz się do łóżka.
- Do łóżka? Och tak, z tobą! Wiesz, ty masz czasem rewelacyjne pomysły.
- Nie, tym razem pójdziesz sam.
- Mel, ale on sam nie dojdzie - wtrąciła Sally. .
Ale Melanie już wiedziała, co należy zrobić w takiej sytuacji.
- Chłopaki, macie tu klucz od pokoju. Zaprowadźcie kolegę na górę i połóżcie spać - wydała polecenie.
Dwóch gitarzystów wzięło zataczającego się Maxa pod pachy i powlokło go, śpiewającego "Come on, baby, light my fire", na górę.
- A my bawimy się dalej! - rzuciła hasło Melanie i udała sie na parkiet.

Mela Szczerba królowała na parkiecie.
W ten sposób się odreagowuje - podsumowała w myślach Emilia.
- Prawda, że Mel świetnie tańczy? - stwierdziła Maxima.- Nawet ja tak nie potrafię, chociaż jestem niezłą tancerką. Tata też jest świetnym tancerzem, pod tym względem stanowią z Mel bardzo dobraną parę. Gdyby dzisiaj...no wiesz...to pokazaliby oboje, co potrafią. Właściwie to tylko jeden tata dał dzisiaj plamę.
- Nie przejmuj się. Jutro wytrzeźwieje i wszystko będzie OK.
- Mam nadzieję.
Emilia patrzyła na tańczącą Melanie i wróciła myślami do niedawnej z nią rozmowy. Ta dziewczyna jednak poruszyła czułą strunę w jej sercu.
Polska...Czy rzeczywiście nic jej z tym krajem nie łączy? Zatęskniła nagle za rodzinnym Augustowem, za jeziorami, za miejscami, gdzie chodziła na wagary, za rejsami żaglówką ( żeglarstwo to była kiedyś jej pasja, a Byrona ten sport wcale nie pociągał) i wspólnymi wypadami z ojcem na ryby.
I jeszcze jedno wspomnienie powróciło do niej z wielką siłą. Krzysztof, jej ostatni kochanek, dla którego została w Polsce i któremu poświęciła kilka lat swojego życia. Teraz nie miała z nim żadnego kontaktu. Do tej pory na pewno już jest żonaty i dzieciaty.
A jej przyszło żyć tutaj, w Kalifornii i otaczać się celebrytami. Prawie zapomniała ojczystego języka, nawet myśleć zaczęła po angielsku.
Jakże daleko od niej była Polska. Kraj, który bądź co bądź zapewnił jej i jej rodzinie dach nad głową i niezłą egzystencję, a który zdradziła. Teraz to czuła.

piątek, 11 kwietnia 2014

Niech żyje bal! - część 1

Maxima Seward organizowała imprezę z okazji swoich urodzin, które w tym roku chciała obchodzić hucznie. Zbiegły się z tym wcześniej przyznane jej nagrody Grammy, których zgarnęła najwięcej, ustanawiając swego rodzaju rekord. "Maxima takes maximum" - pisały wtedy gazety.
Na przyjęcie urodzinowe zaprosiła wszystkich swoich krewnych i przyjaciół oraz osoby towarzyszące i wynajęła w tym celu niewielki hotelik w sporej odległości od miasta, ale za to pięknie położony nad oceanem, z olbrzymim tarasem wychodzącym na różany ogród.


Byron, który właśnie miał natchnienie do pisania scenariusza nowego filmu, zrezygnował z pójścia na imprezę.
- Myślę, że Maxie zrozumie i wybaczy - powiedział do żony.
W tej sytuacji Emilia musiała iść sama.
Na imprezie pełniła więc rolę hostessy i zabawiała gości, co bardzo jej odpowiadało.
Schodzą się goście, zacni i zacniejsi, krewni i znajomi gospodyni.
Są dziewczyny z Bad Girls i chłopcy z Seward's Folly.
I w ogóle zapowiadała się super impreza.

Jest i Max Seward, ojciec Maximy, ze swoją drugą żoną Melanie. Emilia ustaliła, że Mela Szczerba jest zdecydowaną brunetką, nie szatynką, o jasnej cerze i fiołkowoniebieskich oczach. W obcisłej, czerwonej mini sukience z głębokim dekoltem wygląda zjawiskowo i seksownie.
A więc dojdzie do konfrontacji: ta była i ta obecna.

Wreszcie zjawia się Maxima z mężem, Michaelem Proietti, perkusistą w jej zespole, owacyjnie witani przez gości. Czcigodna laureatka i solenizantka, czarnooka brunetka, ubrana w czerwoną kreację, zatem będzie konkurowała z Melą Szczerbą o to, która z nich ma ładniejszą czerwoną sukienkę.

Jako gwóźdź programu zapowiedziano występ grupy Seward's Folly z wokalistką Maximą Seward.
Zespół wystąpił specjalnie dla zaproszonych gości i zagrał między innymi utwory z najnowszej, obsypanej nagrodami płyty.

Koncert był rewelacyjny. Zespół dał z siebie wszystko.
- Moja krew! - chwalił się Max Seward - Dałem jej imię Maxima żeby osiągnęła w życiu maximum. I tak się stało.
Po koncercie przemawiały: matka laureatki, słynna dziennikarka Sally Ratzenberger, która opowiadała, jak bardzo jest dumna z córki, oraz sama laureatka, która podziękowała serdecznie wszystkim. Mówiła, że do jej sukcesu przyczyniła się jej mała córeczka Jennifer, gdyż wokalistka była w ciąży, kiedy nagrywała tę płytę.
Po zakończonych przemówieniach Emilia podeszła do Maximy, aby jej osobiście pogratulować.
Maxima, która kilka miesięcy temu urodziła córeczkę i miała jeszcze dużo pokarmu w piersiach, zwierzyła się po cichu Emilii:
- Muszę ściągnąć pokarm, bo czuję, że niedługo będę miała plamy na sukience.
- Pomogę ci - zaproponowała Emilia.
- Nie, dziękuję. Mel mi pomoże i zrobi to fachowo. Ona też do niedawna była karmiąca.
- A jak tam mała Jenny?
- Zdrowa, dzięki Bogu. Teraz sobie smacznie śpi.

- Maxie, przyjmij moje serdeczne gratulacje i pozwól, ze ci kogoś przedstawię: Bonnie Lorenzo, moja narzeczona - powiedział Tristan Kelly.
Bonnie miała urodę typowej włoskiej piękności.
- Miło mi cię poznać, Bonnie - odpowiedziała Maxima.
- Mnie również. I proszę także przyjąć serdeczne gratulacje ode mnie. Czy to prawda, że kiedyś byłaś lepsza od Tristana w rzutach do kosza?
- Powiedział ci o tym?
- Tak, bo do tej pory mi wstyd, że wtedy dałem się pobić jakiejś babie - wtrącił Tristan.
- Nie jakiejś babie, tylko mnie - sprostowała Maxima.
- No tak, ale dla czołowego zawodnika Lakersów to wielki obciach!

Właśnie wjechał wielki tort urodzinowy, odśpiewano "Happy Birthday" i poproszono solenizantkę o zdmuchnięcie świeczek oraz pomyślenie życzenia, a następnie o podzielenie tortu, w czym pomagały jej Emilia i Sally.

Max Seward i jego towarzysze z Seward's Folly, dobrze już mający w czubie, bawili się na całego. Max ostentacyjnie flirtował z przystojną blondynką siedzącą obok. A co na to Melanie? Właśnie, nigdzie jej nie widać.
- Co to za laska? Ta blondyna, co z Maxem? - zapytała Emilia przechodzącą właśnie Libby Montero z ex - Bad Girls.
- Taka jedna. Przyszła tu z jednym z gitarzystów.
- Nie widziałaś gdzie Melanie?
- Nie, nie widziałam.

Lance Lassiter spacerował po plaży.
Ona dzisiaj świętuje, bawi się, jest szczęśliwa - myślał - i ślicznie wygląda w tej czerwonej sukience.
Przyjaciele mówili mi: wyjedź, zapomnij... Wyjechałem, ale nie zapomniałem. Nie mogę zapomnieć.
Ona dziś jest szczęśliwa, więc umrze szczęśliwa. Ja też umrę. I wtedy już nic nas nie rozdzieli.

Na taras hotelu wychodzili różni ludzie. Wychodzili aby zaczerpnąć świeżego, nadmorskiego powietrza, po czym znów znikali wewnątrz. Ale teraz taras był pusty.
Właśnie pojawiła się na nim ciemnowłosa dziewczyna w czerwonej sukience. Wyglądała jak... O, mój Boże...To ona!
Lance zbliżył się do krzaków róż przed budynkiem. Podczołgał się bliżej.
Dziewczyna podeszła do barierki tarasu i oparła się o nią. Była zupełnie sama.
A widzisz, kochanie, sama mi wpadłaś w ręce. Drugiej takiej okazji nie będzie.
Ciernie róż kaleczyły go. Ale to nic, już niedługo nie będzie czuł żadnego bólu.
Wyciągnął z kieszeni rewolwer i wymierzył go prosto w głowę dziewczyny.
I wtedy ktoś powalił go na ziemię, wytrącił pistolet z ręki. Dwóch ochroniarzy obezwładniło go. Poczuł zaciskające się na rękach kajdanki.
- Pilnujcie budynku, a my już odstawimy go na policję. I sprowadźcie tu więcej policji.
Tym razem nie udało się, ale nie myśl, kochanie, że uciekniesz przed swoim przeznaczeniem.

- Nic się pani nie stało? - Policjant tratując krzaki róż podbiegł do balustrady tarasu.
Melanie Strba, która właśnie była na tarasie nie chcąc dłużej patrzeć na wygłupy swojego małżonka oraz aby obmyślić plan strategiczny na przyszłość, popatrzyła zdziwiona na intruza, zaskoczona jego pytaniem.
- A cóż takiego miałoby mi się stać?
- Jak to? O mały włos pani nie zastrzelił.
- Kto taki? Gdzie? - do Melanie nic nie docierało.
- Ale już po wszystkim. Mamy go. Może pani czuć się bezpiecznie.
Policjant podał nazwisko i rangę, ale ona jakby tego nie dosłyszała.
- Myślę, że potrzebna pani będzie jakaś ochrona.
- Myślę, że niekoniecznie - Melanie powoli zaczęła wracać świadomość. - Nie sądzę, żebym miała jakichś wrogów. Tym bardziej tu, w Los Angeles.
- A widzi pani...Nigdy nic nie wiadomo, może się trafić jakiś szaleniec, który zabija dla samego zabijania. I teraz tak niewiele brakowało.
- Nie wiem, jak mam wam dziękować...Zwykłe słowo: dziękuję - to za mało... Ale wie pan co, najlepiej będzie, jeżeli nie powiemy nikomu o tym, co się stało. Właściwie to nic się nie stało, więc po co siać niepotrzebną panikę. No i radzę zwiększyć ochronę obiektu i wezwać nowe posiłki.
- Właśnie tak zamierzamy zrobić. A w razie czego ja i kolega będziemy na tarasie. Podziwiam pani trzeźwość myślenia w takiej sytuacji. Jest pani dzielną kobietą, Miss Strba. No i przy okazji poproszę o autograf dla córki.
- Nie ma sprawy.

środa, 9 kwietnia 2014

Wprowadzenie

OSOBY:

  • Emilia Hintertan, Polka o żydowskich korzeniach, córka dentysty z Augustowa
    Wygląd: blondynka o brązowych oczach, wiek: po 50-tce
  • Byron Kelly, scenarzysta i powieściopisarz, mąż Emilii, ojciec Tary i Tristana
    Wygląd: szpakowaty, o szarych oczach, wiek: po 50- tce
  • Sally Ratzenberger, Żydówka, dziennikarka, przyjaciółka Emilii, matka Maximy
    Wygląd: miedziane włosy i zielonkawe oczy, wiek: dobiega 50-tki
  • Max Seward, muzyk i kompozytor, były mąż Sally, ojciec Maximy
    Wygląd: przystojny brunet o czarnych oczach, wiek: po 40-tce
  • Maxima Seward, piosenkarka rockowa, córka Sally i Maxa
    Wygląd: piękna brunetka o czarnych oczach i śniadej cerze, wiek: po 20-tce
  • Melanie Strba, (Melania Štrbová), córka słowackich emigrantów , druga żona Maxa Sewarda, aktorka ( nazwisko utworzyłam z nazwisk dwóch modelek: Melanie Iglesias i Martina Štrbová)
    Wygląd: brunetka o fiołkowoniebieskich oczach i jasnej cerze, rzadka piękność, wiek: ok.25 lat
  • Lance Lassiter, poeta, autor tekstów piosenek Maximy Seward oraz jej były kochanek
    Wygląd: ciemnobrązowe włosy i zielononiebieskie oczy, wiek: po 20-tce
  • Tristan Kelly, syn Byrona, koszykarz, grający w drużynie Lakersów, dawny kochanek Maximy Seward
    Wygląd: blondyn, szare oczy, wiek: po 20-tce
    Akcja dzieje się w Santa Monica, Kalifornia.

WSTĘPNE NOTKI

Zadzwoniła Sally.
- Mam dzisiaj wolny wieczór, więc zapraszam do siebie na kawę. Mam ci coś do zakomunikowania.
- Dziękuję, przyjdę na pewno.
Emilia zastała Sally słuchającą swojej ulubionej arii z "Traviaty".
- Co ci powiem, to ci powiem. Mój były spotkał miłość swojego życia i zamierza się ożenić.
- No to szczęść mu Boże.
- A teraz coś z twojego podwórka: dziewczyna nazywa się Melanie Strba, właściwe jej nazwisko Sztrbova. Czeszka czy coś w tym rodzaju. Pracuje jako modelka i aktorka telewizyjna. Sęk w tym, że ona ma dopiero 22 lata, jest niewiele starsza od jego córki. Nie wiem, co powiedzieć, ale czuję się jakoś dziwnie słysząc o ślubie swojego byłego. Znając Maxa, nie rokuję dobrze temu małżeństwu, musiałaby mieć do niego anielską cierpliwość i wyrozumiałość. Jeśli tego nie będzie miała - przepadnie z kretesem. Chociaż życzę im jak najlepiej.
Wiesz, odwiedziłam jej blog. Nawet fajny.

Sally znów miała wolne popołudnie, co rzadko się jej zdarzało. I znów zaprosiła na kawę.
- Jeśli chcesz, to pokażę ci przyszłą panią Seward. Właśnie w tej chwili leci serial z nią w TV.
Włączyła telewizor.
- O, jest! Ta wysoka szatynka o dużych niebieskich oczach.
- Ma czym oddychać - skojarzyło się Emilii.
- A jak! Musi być w guście Maxa. On lubi duże biusty. I na pewno jest dobra w łóżku, bo mój były nie lubi bylejakości.
- A może chcesz być prześcieradłem? Wiesz, mało mnie to wszystko interesuje.
- Masz rację. Po co mamy tracić czas na jakiś młodzieżowy serial - Sally wyłączyła telewizor.
- Myślisz, że jestem zazdrosna?
- A nie jesteś?
- Chyba jednak jestem. Wyobraź sobie, że ja nadal coś czuję do tego sk...syna.

Małżonek Emilii siedział w swoim gabinecie, przy komputerze.
- Byron, ostatnio trudno mi się dogadać z Sally. Jest monotematyczna. Ciągle mówi o przyszłym ślubie Maxa i jego wybrance. Niejaka Melanie Strba czy Szczerba, aktorka i modelka - oświadczyła Emilia.
- Czyżby miała za złe Maxowi, że zamierza ułożyć sobie nowe życie?
- Chyba tak jest, ale po co mnie w to wciąga? - Emilia podeszła do komputera i wpisała w google: Melanie Strba.
- No i co my tu mamy? Jakieś pokazy mody, konto na twitterze, telenowele i trele morele. O, jest jej blog. Zajrzymy? Pokażę ci, z kim żeni się Max.
Otworzyła stronę. Ukazał się profil dziewczyny ze zdjęciem i mottem: "Quidquid agis prudenter agas et respice finem"
- Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca! - odczytał Byron - bardzo mądre.
Emilia i Byron przeczytali kilka wpisów, z których można było wywnioskować, że dziewczyna ma lekkie pióro, a raczej klawiaturę i pisze z polotem.
Oprócz notek z różnymi wydarzeniami z życia dziewczyny i jej przemyśleniami, co lubi, czego nie lubi, jakiej muzyki słucha, jakie książki czyta, były zdjęcia, mnóstwo zdjęć, przeważnie z dowcipnymi komentarzami.
- Ładnie jej w tym bikini - skomentował Byron.
- Tak, wspaniały jacht - żeglarska żyłka odezwała się u Emilii, kiedy patrzyła na zdjęcie Melanie na tle luksusowego jachtu..
- Tylko dziwię się, co taka śliczna i inteligentna dziewczyna widzi w takim dziadzie, jak Max Seward.
- Nie wiesz co? Ona po prostu kocha tego dziada!

Dzwoniła Sally.
- Wiesz, odwołuję dzisiejsze spotkanie. Mam tyle spraw w pracy, że się nie wyrobię. Ale powiem ci nowinkę: rodzina Sewardów ma zamiar się powiększyć. Melanie jest w błogosławionym stanie i wszystko wskazuje na to, że jest to ciąża bliźniacza.
- O, to świetnie!- zawołała Emilia.
- No wiesz, w moim przypadku nie był aż tak dobrym strzelcem - zażartowała Sally.

Tym razem Sally siedziała przy laptopie.
- Zaprosiłam cię, bo chcę ci coś pokazać. Max przysłał mejla. Został szczęśliwym ojcem i mało się z tego powodu nie zesra. Był przy porodzie, ale myślisz, że dotrwał do końca? Po pierwszej fazie go wynieśli. A teraz popatrz na zdjęcia.
Sally pokazywała Emilii zdjęcia bliźniaków, razem i każdego z osobna , z matką i z ojcem. Na jednym z nich półnaga Melanie trzymała przy piersiach niemowlęta.
- A tu mamy Mel S w nowej roli. Zobacz, jak ten erotoman skomentował to zdjęcie: "Zazdroszczę im!". Ciekawa jestem, na jak długo starczy jej pokarmu. Ja musiałam przestawić Maximę na butelkę już po trzech tygodniach. Lekarka powiedziała mi, że te duże piersi tak mają: mało pokarmu. Właściwie te duże piersi to tylko ozdoba i zabawka dla mężczyzn.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------