środa, 30 lipca 2014

Tęczowa Niagara i zielona Ukraina


- No i jak tam było? - spytała Emilia Sally, która dopiero co wróciła z Holandii, dokąd dotarły szczątki ofiar katastrofy Boeinga 777 zestrzelonego nad Ukrainą.
- No cóż, na lotnisku w Eindhoven rodzinom ofiar towarzyszył holenderski premier a także para królewska. Holenderska królowa, o ile ci wiadomo, jest imienniczką mojej tragicznie zmarłej córki – mówiła Sally. - Uroczystość powitania ciał ofiar była bardzo skromna i bardzo poruszająca. Po ogłuszającym huku silników lądujących wojskowych maszyn nad lotniskiem zaległa absolutna cisza. Później rozbrzmiał dźwięk pożegnalnej trąbki. Żołnierze w galowych mundurach trumna po trumnie wynosili z samolotów ciała ofiar. Trumny, bardzo skromne, złożone zostały w osobnych karawanach. Z lotniska przewieziono je w eskorcie policji do bazy wojskowej, gdzie ciała zostaną poddane identyfikacji. Na trasie przejazdu ustawiały się grupy ludzi - mieszkańców Eindhoven i przyjezdnych - którzy również chcieli oddać cześć zmarłym. Niestety, rodziny ofiar katastrofy, obecne na uroczystości na lotnisku, nie wiedziały, czy to szczątki właśnie ich bliskich dotarły do Holandii. Proces identyfikacji na pewno zajmie kilka, a być może nawet kilkanaście tygodni.
- A może nawet i jeszcze dłużej. Jeśli w tą sprawę zamieszani są Rosjanie, to nic nie wiadomo – stwierdził Byron.
- Chciałabym pojechać na Ukrainę, ale moje szefostwo się nie zgadza. Mówią, że tam jest zbyt niebezpiecznie – oznajmiła Sally.
- I mają rację – powiedziała Emilia. - Ta dzicz bizantyjska jest nieobliczalna, codziennie giną tam ludzie.
- Ale mnie tam ciągnie. Przecież wiesz, ze ja zawsze muszę być w centrum wydarzeń. Przecież ktoś musi pokazywać ludziom prawdziwą wojnę! - nie ustępowała Sally. - A po śmierci Maximy na życiu już mi nie zależy.
- Ale masz przecież wnuczkę, która zawsze będzie ciebie potrzebowała – argumentowała Emilia.
- Nie wiem, czy zawsze. Michael przecież jest młody i na pewno ułoży sobie życie. Chciałabym, żeby jak najszybciej je sobie ułożył. Jennifer potrzebuje matki.
- Posłuchaj, nawet wtedy, kiedy Michael się ożeni, instytucja babci jest bardzo potrzebna.
- Niby i tak, ale przecież wtedy Jen będzie miała nową babcię.
- Nie sądzę, żeby wtedy Michael nie pozwolił ci widywać się z małą. Dlatego wolałabym, abyś zapomniała o Ukrainie. Zresztą, możesz tam nawet nie dolecieć, jeśli twój samolot zostanie zestrzelony jak ten malezyjski Boeing.



Z okien apartamentu w Hotelu Sheraton, znajdującego się w kanadyjskiej części Niagara Falls, roztaczał się przepiękny widok na wodospady i ten argument zadecydował o wyborze właśnie tego hotelu przez Melanie i Zacha.
Dzień był bogaty w wydarzenia. Zaraz po śniadaniu wybrali się podziwiać wodospady z bliska. Wrócili na lunch do hotelu, bowiem po lunchu dzieci potrzebowały się przespać.
- My też się prześpimy – żartował Zach.
Wtedy mieli trochę czasu dla siebie i kochali się.
Kiedy dzieci już wstały postanowili kontynuować oglądanie wodospadów, po czym wypili kawę i zjedli lody w doskonałej hotelowej kawiarni. Następnie wybrali się na zakupy i w sklepie z zabawkami kupili dzieciom po małej łódeczce z żagielkiem, zaś w sklepie z ubraniami Zach kupił sobie wizytową koszulę, białą w czarne prążki. Melanie obejrzała kilka sukienek, ale nie zdecydowała się na żadną z nich.
- Mel, chciałbym abyś przymierzyła tę – powiedział Zach i pokazał prześliczną mini sukienkę w kolorze czerwonego wina, której ona wcześniej nie zauważyła. Kiedy w końcu pokazała się w tej kreacji cała trójka wydała okrzyki zachwytu.
- To jest prezent ode mnie i chcę, żebyś ją włożyła dziś wieczorem – oznajmił Zach.
A wieczorem, kiedy dzieci będą już spały, oboje planowali zabawić się na dyskotece.
- Dziękuję. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę – rzekła Melanie i pocałowała narzeczonego w policzek.
Po kolacji udali się do swojego apartamentu.
- No bąble, pora już na wieczorną kąpiel. Marsz do łazienki! - wydał komendę Zach.
- Ale my chcemy jeszcze obejrzeć bajkę na dobranoc! - zawołały dzieci.
- No dobra, ale potem do łazienki i do łóżek!
Melanie cieszyła się, że Zach miał podejście do dzieci, a one za nim przepadały. Będzie dobrym ojcem. Lubił zajmować się dziećmi, a przez to ona miała więcej czasu dla siebie.
Po bajce na dobranoc Zach udał się z bliźniakami do łazienki, zaś Melanie postawiła laptopa na stole. Włączyła go, wzięła aparat fotograficzny i wprowadziła do komputera zrobione tego dnia zdjęcia. Z łazienki dobiegał ją plusk wody, śmiechy dzieci i znana szanta „What Shall We Do with a Drunken Sailor”.
Zajrzała do łazienki.
- Ładnych piosenek ich uczysz! - powiedziała ironicznie.
Bliźniaki chlapały się w wannie bawiąc się żaglówkami.
- O co biega? Czy one nigdy nie widziały pijanego?- spytał Zach.
- Widziały - odpowiedziała Melanie. - Wystarczy, że napatrzyły się na swojego tatę.
- Przepraszam! Zapomniałem... - Zach uderzył się w piersi. - Mea culpa!
- Mamusiu, czy popływamy jutro prawdziwymi łódkami? - spytała Meghan.
- Owszem, popływamy, ale kiedy będziecie starsi i duzi – odpowiedziała Melanie.
- Ale my już jesteśmy duzi i mamy prawie cztery lata! - powiedział z dumą Matthew.
- Za to jutro idziemy do parku rozrywki – oznajmiła Melanie.
Taka alternatywa spodobała się dzieciom, gdyż zaczęły podskakiwać w wannie i wydawać dzikie okrzyki radości.
- Meghan! Matthew! Proszę tu nie chlapać! - Melanie przywołała je do porządku.
- A teraz wytrzemy się do sucha, włożymy piżamki i pomaszerujemy do łóżek – zadecydował Zach wycierając Matthew'a ręcznikiem. Melanie wycierała Meghan.
- Zach, poczytasz nam bajki? Proszę! - powiedziała Meghan wkładając piżamkę.
- Tak, tak, poczytaj nam bajki!- Matthew przyłączył się do prośby siostrzyczki.
- Dobrze, ale teraz marsz do łóżek! - powtórzył Zach.
Dzieci ucałowały mamę na dobranoc i cała trójka udała się do dziecięcej sypialni.
Melanie powróciła do laptopa. Dawno już nic nie napisała w swoim blogu.
Weszła na stronę, zalogowała się i zaczęła pisać notatkę.
„ Witam i przesyłam pozdrowienia od jednego z cudów świata”- napisała na wstępie. Potem dopisała jeszcze parę zdań i spojrzała w okno, podziwiając widok, który się za nim rozpościerał.
Słońce już zaszło i dzień miał się ku końcowi. Za chwilę zapłoną kolorowe światła i wodospady zamienią się w tęczę.
Melanie jeszcze raz przejrzała zdjęcia zanim zdecydowała się zamieścić kilka z nich na blogu.
Tymczasem Zach wyszedł z dziecięcej sypialni.
- Śpią jak aniołki – zameldował.
Podszedł do narzeczonej i pochylił się nad nią.
- Co robisz, kochanie? - spytał.
- Zamieszczam zdjęcia na blogu. Oceń, jak to wszystko wygląda.
Zach rzucił okiem na notkę i zdjęcia.
- Jest OK, tylko ja bym te dwa zdania umieścił w odwrotnej kolejności.
- Masz rację, tak będzie lepiej – Melanie zastosowała opcję ”wytnij-wklej”. - Ostatecznie ty znasz się lepiej na redagowaniu tekstów. Dzięki – jej usta musnęły jego policzek.
Pochylił się nad jej włosami i błądził w nich ustami.
- Może nie pójdziemy? - spytał.
- Przecież wszystko już ustalone. Nawet dziewczyna do dzieci.
Dziewczyna była polską studentką, która przyjechała do Kanady w ramach jakiejś tam wymiany.
- No to odwołajmy wszystko i zostańmy – nalegał Zach.
- Ale ja nie chcę rezygnować – oświadczyła Melanie.- Mam wielką ochotę przetańczyć całą noc!
- W takim razie szykujmy się, bo szkoda czasu – ponaglił Zach.
- OK. Za pół godziny będę gotowa – powiedziała Melanie i wyłączyła laptopa.
Wzięła szybki prysznic i zajęła się makijażem. Z lustra vis a vis spoglądała na nią młoda różowobiała twarz o delikatnych rysach. Była zjawiskowo piękna i zdawała sobie z tego sprawę. Nikt w jej rodzinie nie ma takich fiołkowoniebieskich oczu. Siostra również ma gęste czarne włosy, ale jej oczy są ciemne a uroda raczej pospolita. Melanie była oczkiem w głowie Petera Štrby; z czwórki swoich dzieci ją najbardziej lubił i hołubił.
Zdjęła z wieszaka nową sukienkę i włożyła ją na siebie prosząc Zacha o to, aby pomógł jej zasunąć zamek z tyłu.
Zlustrował wzrokiem jej smukłą sylwetkę.
- Super! - powiedział. - Aż boję się z tobą iść, bo panowie zaczną się o ciebie bić na dyskotece, a ja będę zazdrosny.
W czarnych dżinsach i nowej koszuli prezentował się doskonale.
- A ja będę zazdrosna o wszystkie panie w dyskotece, które będą się bić o ciebie – oświadczyła.
- W takim razie zostajemy!
- Nic z tego, idziemy! - odpowiedziała rozczesując szczotką długie włosy.
Podali kilka poleceń dziewczynie do dzieci, która już się zjawiła, i opuścili apartament.


Na dyskotece bawiła się świetnie. Wprawdzie Zach nie był tak wspaniałym tancerzem, jak Max, ale ona umiała się bawić i tego właśnie potrzebowała. Było jednak coś, co ją trochę irytowało: była rozpoznawalna. Ale przecież była osobą publiczną, a osoby publiczne tak mają. Nienawidziła mówić o sobie „celebrytka”.
Pewien młody mężczyzna poprosił Zacha aby pozwolił mu zatańczyć tylko jeden taniec z Melanie. Miał na imię Chris i był nauczycielem tańca.
- Jeśli ona się zgodzi, to ja nie mam nic przeciwko temu – odpowiedział Zach, a Melanie się zgodziła.
Chris był rewelacyjnym tancerzem.
- Jest pani urodzoną tancerką, Melanie – powiedział.- Gdzie uczyła się pani tańca?
- Mam wrodzony talent, a oprócz tego trochę chodziłam na kurs tańca towarzyskiego. A jeśli mam być szczera, to nie brałam udziału w żadnym „Tańcu z gwiazdami”. Nie interesuje mnie to – oznajmiła.
Zerknęła na stolik, przy którym zostawiła Zacha. Zauważyła, że dosiadła się do niego rudowłosa dziewczyna ubrana w niebieską sukienkę. Miała wielkie szaroniebieskie oczy, a on nie wyglądał na zadowolonego. Czy to był rewanż za jej taniec z Chrisem?
Taniec się skończył i Chris odprowadził Melanie do stolika.
- A kto to taki? Wygląda jak Melanie Strba – stwierdziła ruda.
- Bo to jest Melanie Strba – odpowiedział Zach.
- Jestem Kimberly, narzeczona Zacha – przedstawiła się ruda.
Melanie ściągnęła usta w ostrym uśmiechu.
- Coś ci się popierniczyło, dziecino – powiedziała.
- To pomyłka, Kimberly. Oprócz Melanie nie mam żadnej narzeczonej – oznajmił Zach.
- Kimberly? Zawsze mówiłeś do mnie Kim. Czyżbyś już zapomniał Egipt? - ruda nie dawała za wygraną.
- Co było a nie jest nie pisze się w rejestr! - odpowiedział Zach. - Było, minęło i nie wróci więcej. A ja na to konto napiłbym się piwa. A ty, Mel?
- Dziękuję, ale nie – odpowiedziała Melanie.
- Ale ja tak! - zawołała Kimberly. - Melanie, skocz po piwo!
Czy ja dobrze słyszę, myślała Melanie, nie dość, że ma tupet, to jeszcze jest bezczelna.
Posłała rudej lodowate spojrzenie mówiąc:
- Jeśli masz ochotę na piwo to sama je sobie przynieś!
- No i co myślisz, gwiazdo, że korona by ci z głowy spadła? - wypaliła Kimberly.
- Kimberly, najlepiej by było, żebyś sobie poszła- powiedział Zach.
- No to sobie pójdę. Ale jeśli się zdecydujesz, to wiesz, gdzie mnie szukać, przystojniaku. Do zobaczenia!- rudowłosa wstała i odeszła.
- Mel, pozwól, że ci wszystko wytłumaczę – Zach ujął w swe dłonie dłoń narzeczonej. - Kimberly, podobnie jak ja, jest dziennikarką. Nie pamiętam, gdzie teraz pracuje. Poznaliśmy się w Egipcie. Traf chciał, że byliśmy ze sobą, jednak dla mnie to był tylko epizod. Niczego jej nigdy nie obiecywałem, a jeśli ona na coś liczyła, to już jej sprawa. Dzisiaj spotkaliśmy się po latach, a ona chyba była pod wpływem czegoś, bo zachowywała się niezupełnie normalnie. Kochanie, czy mi wierzysz?
- Dlaczego miałabym ci nie wierzyć? - spytała.
- Wiesz co, może już chodźmy stąd. Jakoś przeszła mi chęć do dalszej zabawy.
- A ja bawiłam się świetnie i nawet ta osóbka non compos mentis nie zepsuła mi zabawy. Ale może rzeczywiście chodźmy już, bo czuję się zmęczona po dzisiejszym dniu.

W windzie całował jej włosy.
- O niczym innym nie marzę, jak tylko o tym, żeby wziąć prysznic i się położyć – oświadczyła.
- Zrobimy to pod prysznicem? - zapytał liżąc jej ucho.
- Nie zrobimy!- odpowiedziała kategorycznie. Przypomniały jej się „gimnastyki”, które uprawiała z Maxem, a nie chciała wracać do wspomnień.
W apartamencie wypytali dziewczynę o to, jak sprawowały się dzieci.
- Mała cały czas spała spokojnie, ale Matthew jak się obudził pytał o mamę. Lecz było to tylko raz, potem też spał jak zabity. Dlatego nie dzwoniłam. Nie chciałam państwu psuć zabawy.
Narzeczeni podziękowali dziewczynie i odesłali ją.
- Kiedy wróci do Polski będzie opowiadała wszystkim krewnym i znajomym jak to w Niagara Falls pilnowała dzieci Melanie Strba – skonstatował Zach.
- Dobrze, ja teraz wezmę prysznic.
- A ja tymczasem obejrzę wiadomości – Zach włączył po cichu telewizor.
Biorąc prysznic Melanie myślała o wydarzeniach dnia, który minął. Właściwie to wiedziała wszystko o przeszłości Zacha. Prawie wszystko, bowiem nigdy nie wspominał jej o jakiejś Kimberly. A jeżeli nie wspominał, to znaczy, że nie był to ktoś, kim ona powinna zaprzątać sobie głowę. Zresztą, każdy ma jakieś grzechy przeszłości.
Wyszła z kabiny, wytarła się ręcznikiem i narzuciła szlafrok.
- No i co tam słychać w szerokim świecie? - spytała Zacha.
- Wiesz, ten konflikt na Ukrainie to poważna sprawa. Nie wiadomo, czy nie będzie z tego wojny w całej Europie. Putin jest nieobliczalny.
- Jak myślisz, czy dojdzie do światowego kataklizmu?
- Myślę, że tutaj nic nam nie grozi, kochanie – odpowiedział.
Objął ją i pocałował krótko w usta.
- Dobrze, a teraz ja pójdę pod prysznic, a ty sobie na mnie poczekasz – oznajmił i udał się do łazienki.
Ona zaś udała się do sypialni. Zdjęła szlafrok, włożyła nocną koszulkę z białej koronki i wskoczyła pod kołdrę. Zrobi narzeczonemu niespodziankę.
Jeśli tak ma wyglądać ich małżeństwo, jak jest teraz, to będzie idealnie. Ale życie to nie jest „łoże wysłane różami”, przypomniały jej się słowa piosenki. I w swoim, notabene młodym życiu zdołała się już o tym przekonać. Lecz teraz była szczęśliwa.
Ze słodkiej drzemki obudził ją głos Zacha:
- Kochanie, śpisz?
Czuła jego oddech na swojej szyi.
- Nie śpię – odpowiedziała.
- To dobrze – podniósł kołdrę. - A co to takiego?- zapytał patrząc na jej nocny strój.
- Nie podoba ci się? - spytała.
- Bardzo mi się podoba, ale wolałbym, żebyś to zdjęła. Pomogę ci.
Uniosła ręce i koszulka sfrunęła na podłogę. Zach położył się obok niej i otoczył ja ramieniem. Pocałował mocno w usta.
- Mel, tylko ty się liczysz, tylko ciebie kocham – szeptał.
Całował ją w szyję i w piersi, potem jego usta powędrowały w kierunku jej łona. Wróciły i wtedy wszedł w nią głęboko. Kochali się długo i namiętnie, aż świt zaczął zaglądać w ich okna i tęcza wodospadu zgasła.
Zasnął tak, jak lubił, z głową na jej lewej piersi, wsłuchany w bicie jej serca.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Voodoo i perły


- Wiesz, Em, czuję się dziwnie kiedy widuję Nadine Lassiter – powiedziała Sally przy filiżance kawy, na którą zaprosiła Emilię.
- Rozumiem cię – odpowiedziała Emilia. – Będąc w twojej sytuacji też czułabym się podobnie.
- Ona unika mego wzroku i spuszcza głowę, kiedy mnie widzi, natomiast ja mam w stosunku do niej ambiwalentne uczucia. Prawdę mówiąc, to jest jej wina, że doszło do tej tragedii, w której śmierć ponieśli moja córka i jej syn. Gdyby tak nie ubiegała się o zwolnienie Lance'a z psychiatryka... Wiesz, czasem mam chęć zemścić się na niej, ale sama boję się tych myśli.
- Los już się na niej zemścił. Psychiczna choroba syna i ta tragedia to już wystarczy.
- Wiem, dlatego boję się źle myśleć, tym bardziej, że już miałam w życiu kilka takich przypadków kiedy życzyłam komuś źle i to się spełniło. Jak myślisz, może to się teraz obróciło przeciwko mnie?
- Nie wiem, o czym mówisz.
- W życiu zawsze byłam odważna. Nie zawahałam się zrobić wywiadu z niebezpiecznym skazańcem w celi śmierci i byłam zawsze pierwsza tam, gdzie coś sensacyjnego się działo. Kiedy były zamieszki na Haiti zaraz tam pojechałam i miałam możliwość bardzo blisko zetknąć się z religią voodoo. Poznałam osobiście kapłankę i nawet się z nią zaprzyjaźniłam, w rezultacie zostałam zaproszona na ich mszę. Nie będę ci opowiadać o wszystkich obrzędach, sama niewiele z nich pamiętam, gdyż zostałam wprowadzona w trans przez rytmiczną muzykę bębnów, że nagle zerwałam się z miejsca i zaczęłam tańczyć. Moja przyjaciółka powiedziała mi później, że sama bogini Erzulie wcieliła się we mnie, więc nadaję się na kapłankę voodoo. Wtajemniczyła mnie także w niektóre rytuały tej religii. Nie obawiaj się, nie mam w domu szmacianej lalki i nie nakłuwam jej szpilkami. Ale kiedy potem wróciłam do Stanów zawsze wyeliminowywałam tych, którzy mi szkodzili.
- W jaki sposób?
- Ano, kiedy wyczułam, że ktoś źle mi życzy, wtedy myślałam: „żeby tak tobie...” I rzeczywiście, po jakimś czasie spotykało go coś złego.
- No to byłaś niebezpieczna.
- Tak, nawet raz przeraziłam się tego. Pamiętasz tą dziennikarkę Ashley Da Costa?
- Tak. O ile pamiętam, zginęła w katastrofie lotniczej.
- Właśnie. Kiedy zaczęła ze mną pracować od razu dała się poznać jako bardzo utalentowana osoba. Dlatego zaczęła dostawać najatrakcyjniejszy materiał. Poza tym była młodsza i ładniejsza ode mnie. Boże, jak ja jej nienawidziłam! Bardzo liczyłam na to, że polecę do Argentyny kiedy zaczęły się tam rozruchy, ale szefostwo postanowiło, że poleci Ashley. Wtedy pamiętam, że powiedziałam do siebie: „A niech leci i niech ją szlag trafi, aby więcej tu nie wracała”. Wyobraź sobie, jak się czułam, kiedy dowiedziałam się, że rozbił się jej samolot!
- Jestem w szoku i nie wiem, co odpowiedzieć... Wiesz o tym, że nie wolno nikomu źle życzyć ani nikogo przeklinać.
- Wiem, ale ja tylko przez chwilę tak pomyślałam. Sama nie wiem... Po prostu wtedy mnie poniosło. Ale od tamtej pory postanowiłam, ze nigdy więcej. Może niepotrzebnie ci o tym opowiadam. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam aż do... Jak myślisz, czy to nie obróciło się przeciwko mnie? Przeżyłam najgorszą rzecz, jaką matka może przeżyć - śmierć własnego dziecka. Aha, jeszcze jedno ci powiem. Kiedy Max żenił się z Melanie byłam o nią cholernie zazdrosna. Ale źle jej nie życzyłam, wręcz przeciwnie, chciałam, żeby im się żyło jak najlepiej, żeby Max się wreszcie ustatkował. Mel to wspaniała dziewczyna, Maxie bardzo ją polubiła. Ale, niestety, małżeństwo Maxa i Melanie rozpadło się podobnie, jak moje. Max nadawał się tylko na kochanka, w żadnym wypadku na męża.
- Pod koniec sierpnia odbędzie się ślub Melanie i Zacha.
- Naprawdę? W takim razie życz im wszystkiego najlepszego ode mnie.


Rozmowa przez skype'a:
- Długo ze sobą nie rozmawiałyśmy od czasu naszego wyjazdu – stwierdziła Melanie.
- A sporo się przez ten czas wydarzyło – oznajmiła Emilia. - Przede wszystkim to masz pozdrowienia od niejakiego Erica Silera.
- Stare dzieje... Miałam wtedy dwadzieścia lat. Czy opowiadał coś o tym, w jakich okolicznościach go poznałam?
- Tak, opowiadał. Czy byliście ze sobą?
- Tak, ale wtedy nie wiedziałam, że ma żonę i dziecko. Kiedy się dowiedziałam kazałam mu wracać do rodziny. Ale on ciągle powtarzał, że mnie kocha. Zerwałam współpracę z nim, miałam taką okazje, gdy zaczęłam dostawać propozycje od firm reklamowych. Nie chciałam się z nim spotykać, ale on łaził za mną. W końcu dowiedziałam się, ze zabrał żonę i dziecko i wyjechał z Nowego Jorku. A ty w jakich okolicznościach go spotkałaś?
- Tak się złożyło, ze jest ilustratorem najnowszej książki Byrona.
- Czy jest nadal z Bernadette? Tak zdaje się, ma na imię jego żona.
- Tak, mają już dwoje dzieci i mieszkają w Los Angeles.
- Pozdrów go ode mnie. Właściwie to jemu zawdzięczam to, co osiągnęłam. Gdybym nie zaczęła jako playmate nigdy nie zrobiłabym kariery jako modelka i aktorka. A co poza tym? Co tam słychać u Bonnie i Tristana?
- Wyobraź sobie, że szykuje mi się następne wesele w październiku. Tristan, co prawda, jest bardzo wygodny i rola dozgonnego narzeczonego w zupełności mu odpowiadała, co zaczęło niepokoić Bonnie. Ale odbyłam z nim rozmowę w cztery oczy. Powiedział, że oprócz Bonnie żadna dziewczyna dla niego nie istnieje i wreszcie zdecydował się na ślub.
- No to życzę im wszystkiego najlepszego. I przekaż im moje najserdeczniejsze pozdrowienia. A ja w tej chwili przygotowuję się do mojego ślubu i myślę o sukni. Jeszcze się na nią nie zdecydowałam, ale chcę, żeby to było w kolorze śnieżnej bieli i żebym nie wyglądała w tym jak beza. Za to wiem, jakie nakrycie głowy będę miała do tego. Wiesz o tym, że przygotowuję się do roli w serialu o Michale Aniele, dlatego zainspirowały mnie fryzury kobiet z okresu renesansu. Postanowiłam, że moja fryzura będzie w tym stylu, z siatką przetykaną białymi perłami. Myślę, że będą się doskonale prezentowały na moich czarnych włosach.
- Widzę, że polubiłaś białe perły.
- Nie da się ukryć!
- A kiedy rozpoczynacie zdjęcia do serialu?
- To już po wakacjach. I tak się składa, że spełniło się marzenie Zacha o miodowym miesiącu we Włoszech, gdyż sceny plenerowe będą tam kręcone. Ale dla mnie ten honey moon będzie połączony z ciężką pracą. To nic, odbijemy sobie przed ślubem, bowiem wybieramy się z dziećmi na tydzień do Niagara Falls. Mam sentyment do tego miejsca, pierwszy raz widziałam wodospady kiedy miałam tyle lat, co bliźniaki, więc najwyższy czas pokazać im Niagarę. Zach już nie może się doczekać naszego wyjazdu.
- Pozdrów go od nas.
- A ty pozdrów Byrona.
- Aha, Sally życzy wam wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.
- Dziękuję. Ją też pozdrów od nas.