poniedziałek, 26 maja 2014

Typowa amerykańska tragedia.


Zadzwonił telefon. Emilia odebrała i usłyszała zdenerwowany głos Sally:
- Przyjeżdżaj natychmiast, bo muszę z tobą pogadać. Dzwonię ze szpitala.
Tu podała adres.
- Co się stało? - spytała Emilia.
- Jakiś wariat strzelił do mojej córki. Lekarze w tej chwili walczą o jej życie.
- O Boże!... Już jadę - powiedziała Emilia.
Tak, jak stała, chwyciła torebkę i kluczyki do samochodu. Mniej więcej po pół godzinie była w szpitalu. Sally i Michael nerwowo kręcili się pod salą operacyjną.
- Dobrze, że jesteś. Muszę z tobą pogadać, Ale może wyjdziemy na zewnątrz, to będę mogła zapalić - powiedziała Sally.
- Jak to: zapalić?- spytała Emilia - Przecież ty od piętnastu lat nie palisz.
- Ale teraz muszę zapalić. Potrzebuję tego - odrzekła Sally.
Wyszły przed szpital. Tu zobaczyły tłum młodych ludzi ze świecami w rękach.
- O, pani Ratzenberger! - zawołała jakaś dziewczyna - My tu stoimy i modlimy się za Maximę, żeby lekarzom udało się ją uratować. I będziemy tu czuwać przez całą noc.
Sally podziękowała młodym i poprowadziła Emilię do ogródka przy szpitalu. Tam usiadły na ławce. Sally wyjęła z torebki papierosa i zapaliła.
- Ten szaleniec to Lance Lassiter. Zaraz po tym, jak strzelił do mojej córki popełnił samobójstwo - powiedziała zaciągając się papierosem i kontynuowała:
- Do tragedii doszło w mieszkaniu Kelly Polhemus, z którą Maxie umówiła się w sprawie tego wspólnego nagrania z Bad Girls. Nie wiedziała, że Kelly zaprosiła na to spotkanie Lance'a. Gdyby wiedziała, uprzedziłaby ją, że Lance jest niebezpieczny. A Kelly dostała szoku i jest teraz w klinice psychiatrycznej.
- Wcale się nie dziwię. Po takiej traumie, jaką przeszła... Przecież to było w jej mieszkaniu i na jej oczach - stwierdziła Emilia.
- Ale rozmawiałam z policjantką, której udało się nawiązać kontakt z Kelly i przeprowadzić z nią rozmowę. Oto, co powiedziała:
Kelly umówiła się z Maximą w sprawie tego nagrania, ale wcześniej spotkała gdzieś na ulicy Lance'a i zaprosiła go na kawę. Powiedziała mu, ze Maxie też przyjdzie. Nie wiedziała, że będzie miał ze sobą broń. Kiedy przyszła Maxima, Lance już tam był. Kelly poszła do kuchni przygotować kawę i ciasto. Słyszała, jak Lance błagał Maximę, aby do niego wróciła. Usłyszał wtedy jedno słowo: nie! "Dlaczego nie?", ciągle pytał Lance. "Bo mam męża i dziecko", tłumaczyła Maxima, a on wtedy błagał ją, żeby rzuciła męża i wyjechała z nim. Wtedy Maxima powiedziała: "Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać. Wychodzę." Lance krzyknął: "Nigdzie nie wyjdziesz!" I wtedy Kelly usłyszała dwa wystrzały. Kiedy wbiegła do pokoju, Maxima leżała cala we krwi, a Lance stał nad nią, przykładając sobie pistolet do skroni. Wystrzelił zanim zdążyła wyjąć mu broń z ręki. Zadzwoniła po pogotowie. Kiedy przyjechało Lance już nie żył. Maxima żyła, wiec zabrano ją do szpitala, skąd ja dostałam telefon .Teraz już wiem, kogo rzeczywiście chciał zabić. Melanie Strba omal nie zginęła przez pomyłkę.
- Jak to mam rozumieć: przez pomyłkę? - zapytała Emilia.
- A tak to, że chciał ją zastrzelić myśląc, że to Maxima - wyjaśniła Sally.
- To mi się jeszcze bardziej wydaje irracjonalne - stwierdziła Emilia. - Przecież Melanie i Maxima stanowią dwa krańcowo różne typy urody.
- Masz rację - powiedziała Sally, zapalając następnego papierosa. - Melanie to chłodny typ Królewny Śnieżki o bardzo jasnej, prawie alabastrowej cerze, oczach barwy fiołków i bardzo ciemnych włosach, które mogłyby uchodzić za czarne. Nie wiem, dlaczego kiedyś myślałam, że jest ciemną szatynką. To chyba przez ten mój stary telewizor. Coś miał nie tak z kolorami. Jeśli zaś chodzi o Maximę, to gorący, południowy typ. Czarnowłosa, czarnooka, o śniadej cerze. Urodę ma po babce Meksykance. Ale nocą wszystkie koty są czarne i Lance, który poza tym był krótkowidzem, widział tylko czarne włosy i czerwoną sukienkę. Pech chciał, że obie dziewczyny miały wtedy na sobie podobne czerwone sukienki.
- Aha, teraz juz rozumiem - przyznała Emilia.
- Ale chodźmy już do środka, może czegoś się wreszcie dowiemy- rzekła Sally gasząc papierosa.
Weszły. Przed salą operacyjną Michael przechadzał się nerwowo i poinformował, że operacja jeszcze trwa.
- Bardzo długo to trwa - stwierdziła Sally.
- No cóż - powiedział Michael - robią wszystko, co mogą.
Wreszcie z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Miał zdjętą maskę.
- Przykro mi - powiedział - robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
- Nie!!!! - krzyknęła przeraźliwie Sally.
Michael oparł głowę o ścianę. Płakał.
- Miała uszkodzoną aortę i straciła dużo krwi. Poza tym druga kula przebiła płuco. Zabieramy ją do szpitalnej kostnicy, jutro można będzie odebrać ciało - poinformował lekarz.
- Sally, czy mam zostać z tobą? - spytała Emilia.
- Nie, jedź do domu. Michael zabiera mnie do siebie - odpowiedziała Sally.- Pomożesz mi w przygotowaniu pogrzebu?
- Oczywiście, że tak. No to trzymajcie się! - zawołała Emilia i wyszła ze szpitala. Zanim wsiadła do samochodu zadzwoniła do męża.
- Gdzie jesteś? - spytał Byron.
- Wychodzę ze szpitala. Maxima właśnie zmarła na stole operacyjnym.
- O mój Boże!...Co się stało?
- Lance Lassiter postrzelił ją i sam się zastrzelił. Sally poprosiła mnie żebym przyjechała do szpitala.
- A jak ona to znosi?
- W tej chwili jest na środkach uspokajających, ale prosiła, żebyśmy jej pomogli zająć się pogrzebem.
- Oczywiście, ze pomożemy. Przecież my też kochaliśmy Maxie. To była świetna dziewczyna - podsumował Byron.


poniedziałek, 19 maja 2014

Rozkoszna młoda wdowa


- Słyszałaś chyba o śmierci Maxa - zwróciła się Sally do Emilii gdy rozmawiały ze sobą przez telefon.
- Tak, mówili o tym w telewizji.
- I co ty o tym sądzisz?
- A co ja mam sądzić? Byron powiedział: "Jakie życie, taka śmierć" i co do tego miał rację. Facet przegrał swoje życie, mimo to jednak szkoda go. Był bardzo utalentowany.
- Z tym wszystkim się zgodzę. Ale to było do przewidzenia, że taki tryb życia prędzej czy później doprowadzi go do zguby. A jak tam Melanie? Uzyskała przecież swoją upragnioną wolność.
- Nie rozmawiałam z nią na ten temat.
- Wiesz, nie wybieram się na pogrzeb. Po pierwsze nie mogę - mam nawał obowiązków w pracy, a po drugie wolę zachować Maxa w pamięci jako żywego człowieka. Taka już jestem, nigdy nie lubiłam pogrzebów. Maxima się wybiera. Myślę, że ona powinna tam być, przez całe życie kochała ojca, a on ją.


- Witaj. Jak się czujesz jako wdowa? - spytała Emilia Melanie Strba, której śliczna twarz pojawiła się na ekranie monitora.
- Powiem tak: kiedy dowiedziałam się o śmierci Maxa najpierw poczułam ulgę. To tak, jakby nagle spadł ze mnie jakiś olbrzymi ciężar. Potem jednak zaczęłam go żałować, był przecież moim mężem, mamy wspólne dzieci. Poza tym był bardzo zdolnym muzykiem i kompozytorem. Wiesz, to była typowa śmierć dla takiego typa jak on - odpowiedziała Melanie.
- Jak to? - spytała Emilia.
- A tak to - kontynuowała Melanie. - Ja zawsze jeżdżę ostrożnie, natomiast on zawsze uwielbiał szybką jazdę. Przed naszym ślubem kupił nowy samochód i od razu chciał go pod tym względem wypróbować. " Zobaczymy, ile ta bryka wyciągnie, zanim się całkiem rozwali", powiedział i jak dodał gazu, to wszystko na zewnątrz tylko migało. Zaczęłam krzyczeć ze strachu, a on jeszcze wyjechał do mnie z takim tekstem: " Jakie by to było romantyczne, gdybyśmy oboje zginęli w wypadku. Prawie tak, jak Lady Di". Myślałam, że zemdleję, a on popatrzył na mnie i nareszcie zwolnił. "Żebyś widziała siebie, jak krzyczałaś, a twoje fiołkowoniebieskie oczy aż zbielały z przerażenia", powiedział. Pomyślałam wtedy, że jest kompletnym wariatem, ale bardzo go kochałam.
Byłam na pogrzebie. Uważałam, że to był mój obowiązek, bez względu na to, jak później potoczyły się losy naszego małżeństwa. Widziałam Maxie i nawet zamieniłyśmy ze sobą parę słów. Ale kiedy podeszłam do Yolandy Seward żeby jej złożyć kondolencje, ona tylko syknęła: "I ty miałaś czelność tu przyjść? Przecież wiesz dobrze, że przez ciebie się zabił". Może i tak, ale ja nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Nie chciałam jego śmierci, chciałam tylko, żeby dał mi rozwód.
- Słuchaj, byłam w podobnej sytuacji kiedy miałam trzynaście lat. Zakochał się we mnie wtedy kolega z równoległej klasy. Ale ja nie zwracałam na niego uwagi. Skończyło to się tak, że on popełnił samobójstwo i w pożegnalnym liście napisał, że to z nieodwzajemnionej miłości do mnie. Jego rodzice znienawidzili mnie, ale ja nie czułam się winna. Przecież nawet nie wiedziałam, że on się we mnie kochał.
- Oczywiście, że to nie była twoja wina. Nikt tu nie zawinił. Aha, jeszcze jedno ci powiem: byłam przy tym, jak Max pobił się z Zachem. To był zwyczajny dzień mojej pracy i nic nie zapowiadało tragedii. W pewnym momencie przekazano mi wiadomość, że mój mąż chce ze mną rozmawiać. Zach, który wtedy akurat był przy mnie, powiedział: "Mel, ja też chcę z nim porozmawiać". Max czekał przy szatni. Zaczął prosić: "Mel, wróć do mnie!". Wtedy Zach powiedział: "Ona już do ciebie nie wróci. Ona jest teraz ze mną". "To prawda", powiedziałam, "jesteśmy ze sobą". I wtedy Max rzucił się na Zacha. z krzykiem - przepraszam za wulgaryzmy:"Ty sk...synu! Uwiodłeś moją żonę!" i zaczął okładać Zacha pięściami. Zach chwycił go za kołnierz i syknął: '' Wyp...laj stąd, bo jak nie, to ci tak wp...lę!". Chciałam ich rozdzielić, ale do akcji wkroczyli ochroniarze, którzy wyprowadzili Maxa z budynku. Co sie potem z nim stało, mogę tylko spekulować. Pewnie jeździł po mieście bez celu dopóki nie zdarzył się ten wypadek. Nadal będę to nazywać wypadkiem, chociaż inni maja na ten temat inne zdanie.
- A co zamierzasz zrobić ze swoją wolnością? Czy wyjdziesz za Zacha?
- Sama nie wiem. Z jednej strony boję się wiązać z kimkolwiek po doświadczeniach z Maxem. Z drugiej strony przecież nie mogę być sama przez całe życie. A Zach to kochany chłopak. Z bliźniakami już nawiązał bardzo dobre relacje - od razu go polubiły. Poza tym bardzo mnie kocha i nie jest mi obojętny uczuciowo. No i jeszcze jedno: jest dobrym kochankiem. Kiedy jest już nasycony miłością bardzo lubi położyć głowę na mojej piersi i wsłuchiwać się w bicie mego serca. Ostatnio tak mi powiedział: "Jakie to piękne. Słyszę bicie twego serca i wiem, że to serce należy do mnie. Tak już jest, że Pan Bóg stworzył nas dla siebie, że jesteś moim przeznaczeniem. Uwierz w to, bardzo cię proszę."
Wiesz, że jeśli zdecydowałabym się wyjść za niego, to wzięlibyśmy ślub w kościele katolickim, który nie uznaje rozwodów?
- To pięknie. I przypuszczam, że drugi raz w życiu nie będziesz się rozwodzić.
- Ja też mam taką nadzieję - odpowiedziała Melanie.


wtorek, 13 maja 2014

Zagadkowa śmierć Maxa S.


Nowa sukienka koktajlowa leżała idealnie, a jasnej blondynce o brązowych oczach do twarzy było w kolorze koralowym.
Emilia z zadowoleniem oglądała swoje odbicie w lustrze, gdy z zachwytu nad samą sobą wyrwał ją głos męża:
- Em, chodź tu szybko i posłuchaj!
Byron oglądał wiadomości w salonie. Emilia usłyszała fragment podawanego w telewizji newsa:
"...wtargnął do gmachu telewizji i chciał rozmawiać ze swoją drugą żoną, aktorką Melanie Strba, która chciała się z nim rozejść. Doszło do szarpaniny między Sewardem a dziennikarzem Zacharym Tramellem, kochankiem Strba, który groził Sewardowi. Z pomocą ochroniarzy Seward opuścił budynek telewizji, wsiadł do samochodu i odjechał w niewiadomym kierunku. Około godziny 19.30 jego Ford Fusion zderzył się z ciężarówką na Trans-Manhattan Expressway, niedaleko Mostu Waszyngtona. Seward poniósł śmierć na miejscu. Kierowca ciężarówki był trzeźwy i tak opisał ten wypadek: 'To wyglądało na samobójstwo. Facet wyprzedził mnie, po czym nagle skręcił prosto pod koła. Nie zdążyłem zahamować'. "
Na ekranie telewizora pokazywano zdjęcia z miejsca wypadku.
Potem pojawił się policjant, który mówił:
"Patrolowałem most i widziałem tego człowieka, jak przechylony przez poręcz spoglądał w dół. Podszedłem i zapytałem: 'Co pan tutaj robi? Życie panu niemiłe?' On odpowiedział: 'Żeby pan wiedział. Przesrałem swoje życie, ale skoczyć nie mam zamiaru'. Odpowiedziałem: 'I to jest rozsądna decyzja'. Facet wsiadł do samochodu i odjechał. Po chwili wezwano mnie do wypadku. Ze zdziwieniem zobaczyłem, że ofiarą był ten gość, z którym rozmawiałem na moście".
Reporter komentował dalej:
" Pierwszą żoną Maxa Sewarda była dziennikarka Sally Ratzenberger, z którą miał córkę Maximę, gwiazdę rocka. Z drugą żoną, aktorką i modelką Melanie Strba, miał dwoje bliźniąt".
Następna część wiadomości poświęcona była wydarzeniom na Ukrainie oraz spekulacjom, czy Europie zagraża inwazja Rosji.
To tak daleko stąd - pomyślała Emilia - ale tak blisko Polski. Czy Polsce może grozić z tego powodu niebezpieczeństwo?
Ale myśli jej powróciły natychmiast do niedawno usłyszanej wiadomości o tragicznej śmierci Maxa Sewarda, a ściśle, do nowej sytuacji Melanie, która nieoczekiwanie została wdową. Nareszcie jest wolna - przeszło Emilii przez myśl. Ale czy wypada tak myśleć w takiej chwili?
- Mimo wszystko żal Maxa, że tak skończył - stwierdził Byron. - Z drugiej jednak strony rzecz biorąc, jakie życie, taka śmierć.
- I po co mu to było, te skoki w boki i picie. Miał przecież śliczną żonę i wspaniałe dzieci - powiedziała Emilia.
- Rozmawiałem kiedyś z Maxem na ten temat. Sam mi powiedział, że ma słabość do kobiet i nie wystarcza mu mieć tylko jedną. Zawsze stosował mijanki. "Kot, jak się trzymał jednej dziurki, to zdechł" - mawiał.
- Spróbuję zadzwonić do Melanie. Może ona potrzebuje teraz rozmowy i wsparcia.
Ale telefon Melanie nie odpowiadał. Emilia otrzymała komunikat, że abonent jest czasowo niedostępny.
- Ma wyłączony telefon - poinformowała męża Emilia. - W takim razie wyślę jej kondolencje mailem.
Emilia weszła do swego gabinetu i zasiadła do komputera. Po wysłaniu krótkiego kondolencyjnego maila do Melanie postanowiła zajrzeć na jej blog.
Następnie zawołała męża:
- Byron, posłuchaj, co Melanie pisze na swoim blogu. Oto cała ona!

"UNIWERSYTET STRBOVEJ

Wielu moich Czytelników jest zdania, że nie pasuję do stereotypu modelki i aktorki, którzy kojarzy się na ogół z osobniczką płci żeńskiej o poprawionej urodzie i zawężonym horyzoncie osobistego mikrokosmosu.
I całe szczęście, że jestem osobą, która nie daje się zaszufladkować, umieścić w jakimś pliku.
Chociaż nie zawsze tak było.
Kiedy byłam nastolatką lubiłam wszystko, co modne. W tym czasie nosiło się spodnie dzwony - biodrówki i kuse podkoszulki, wszystko zgodnie z kanonami mody wprowadzonej przez Britney Spears. Mój ojciec śmiał się ze mnie, że chodzę z pępkiem na wierzchu, a kiedy oznajmiłam mu, iż zamierzam przypiąć kolczyk do pępka stwierdził, że jestem nienormalna. "Czy ja mam w domu dziewczynę, czy gęś?" - zapytał. Mama zaś tłumaczyła mi, że prawdziwa wartość człowieka polega na byciu sobą i nie hołdowaniu ślepo modzie. W rezultacie mój pępek uniknął kolczykowania.
Mijały lata. Ukończyłam szkołę średnią z wyróżnieniem i zamierzałam zostać bankowcem. Los jednak zadecydował inaczej. Dość wcześnie musiałam podjąć pracę i aby wyjść na swoje i pomóc rodzinie musiałam wykorzystać inne swoje atuty, niż wiedza.
W tym czasie postanowiłam odciąć się od wpływów rodziców i związałam się z człowiekiem, który wkrótce został moim mężem. Było to małżeństwo z wielkiej miłości, nie do końca nieudane. Mam przecież udane dzieci, które są dla mnie wszystkim.
Pomimo tego, że muszę godzić pracę zawodową z wychowywaniem dzieci wiele czasu poświęcam na czytanie książek. Najbardziej absorbują mnie te kontrowersyjne. Im bardziej jakaś pozycja jest opluwana przez takie czy inne lobby, tym bardziej wydaje mi się godna uwagi. Ostatnio przeczytałam "Zapomniany holocaust. Polacy pod okupacją niemiecką 1939-1944" Richarda C. Lukasa. Sam tytuł tej książki wywołał kontrowersje, bowiem Żydzi uznali, że oni jedni mają prawo używać określenia "holocaust", chociaż używane ono było znacznie wcześniej. Prawda jest jednak taka, że Polacy mieli być kolejnym narodem do eksterminacji (zaraz po Żydach) a to, że „ostateczne rozwiązanie” dotknęło naród żydowski wynikło z faktu, iż Hitler nie zdążył przeprowadzić tego na innych. Gorąco Wam tę książkę polecam.
Jeszcze jedno: pytacie mnie, skąd znam tyle łacińskich sentencji. Łaciny uczyłam się w szkole i zawsze była ona moim konikiem, zwłaszcza łacińskie sentencje, które skrzętnie zapisywałam w specjalnie do tego przeznaczonym notesie - mam ich pokaźny zbiór. Łacina to piękny język, który każdy powinien poznać.
Nie uważam, że moje życie wolne było od błędów. Przecież errare humanum est.
To wszystko, czego doświadczyłam i do czego doszłam dzięki treningowi swojego umysłu, nazwałam moim Uniwersytetem, Uniwersytetem Strbovej.
Aha, jeszcze jedno. Nigdy nie poprawiałam niczego w mojej urodzie. Jaką mnie, Panie Boże, stworzyłeś, taką mnie masz."









czwartek, 8 maja 2014

Strbova i teściowa


- Byron, właśnie połączyłam sie z Melanie i chcemy sobie pogadać o naszych babskich sekretach - powiedziała Emilia do męża.
- No tak, a ja mam iść do łóżka sam - żachnął się Byron. - Trudno, skorzystam z drugiego komputera. Pozdrów ode mnie Melanie - powiedział opuszczając pokój.
- Cześć - powiedziała Melanie - czy jesteś sama?
- Tak - odpowiedziała Emilia - właśnie posłałam Byrona do łóżka samego, ale on beze mnie nie zaśnie, więc zamiast tego zasiadł do drugiego kompa w swoim gabinecie. Masz pozdrowienia od niego, a poza tym od osobnika nazwiskiem Jake Zuckerman.
- Jacob Zuckerman? Owszem, to nazwisko coś mi mówi. Ten od siedmiu boleści publicysta i krytyk napisał na moim blogu komentarz, w którym ostro skrytykował to, co ja piszę. Stwierdził, że wypisuję same bzdety i robię wodę z mózgów małolatom, i że zamiast tego mogłabym zamieszczać więcej zdjęć, zwłaszcza tych w bikini, przynajmniej byłoby na czym zawiesić oko. Odpisałam mu: "Skąd tyle troski o małolaty u kogoś, kto oficjalnie przyznaje się do tego, że nie lubi dzieci? A jeżeli chcesz popatrzeć na zdjęcia rozebranych pań to pomyliłeś strony. Należy zajrzeć do Playboya albo podobnego czasopisma." Odpisał mi tak: "He he he, widziałem twoje zdjęcia w Playboyu. Pan Bóg dał ci rewelacyjne cycki i śliczną pupę. Szkoda tylko, że nie dał ci mózgu". Napisałam więc: "Tobie, niestety, nie dał nie tylko mózgu. Jesteś Jego największym błędem. Nie ma tu miejsca dla takich, jak ty. Hasta la vista, baby!". I potraktowałam go tak, jak każdego trolla - wymiotłam z mojego bloga raz na zawsze. A gdzie ty spotkałaś tego patafiana?
- Był na obiedzie u Sally. Powiedział o tobie: "Ach, Strba... Pusta głowa, ale za to śliczna pupa".
- Ha ha ha, może mnie pocałować w moją śliczną.
- Tego mu nie przekażę. Mógłby to uznać za gratyfikację. Powiedział przecież: "Te amo, muchacha" pod twoim adresem.
- Rzeczywiście. Jeszcze zacząłby mnie szukać po całym Nowym Jorku - roześmiała się Melanie.
- A jak sie przedstawiają twoje sprawy z Maxem?- spytała Emilia.
- Nadal nie zgadza się na rozwód. Przez niego zmieniłam numer telefonu i zablokowałam go na mojej poczcie. Do domu moich rodziców nie ma wstępu. Ostatnio przestał mnie nachodzić w pracy, ale za to przysłał do mnie mamuśkę.
Yolanda Seward dopadła mnie w pracy. Miałam tego dnia napięty harmonogram więc zaproponowałam jej wspólny lunch w restauracji w południe lub spotkanie na pływalni po południu. Zgodziła się na restaurację. Podczas lunchu cały czas namawiała mnie abym wróciła do Maxa, że on mnie ciągle bardzo kocha i bardzo się zmienił: przestał pić i zadawać się z kobietami. "Timeo Danaos et dona ferentes" - odpowiedziałam cytatem z Eneidy. - "Przeżyłam już niejedną jego przemianę, a teraz mówię sobie: dość".
Byłam bardzo młoda kiedy zakochałam się w nim bez pamięci i zgodziłam się zostać jego żoną. Myślałam, że wszystko się ułoży i byłam szczęśliwa przez pierwszych kilka miesięcy. Któregoś dnia zobaczyłam go jak w samochodzie obejmował jakąś dziewczynę. Tłumaczył mi się później, że to była jego kuzynka i że zepsuł sie jej samochód, więc musiał ją podwieźć. Dałam spokój, chociaż już zaczęłam nabierać podejrzeń. Tym bardziej, że wyjeżdżał na koncerty i nie było go w domu przez kilka dni, a wracał w podejrzanym stanie. Fakt, że wtedy przynosił mi kwiaty, ale czy to załatwia sprawę? I stało się: przyłapałam go in flagranti z osobą, którą uważałam za swoją przyjaciółkę. Nie chciałam słuchać tłumaczeń obojga, spakowałam manatki i wyprowadziłam się do rodziców. To był ten pierwszy raz kiedy zdecydowałam się odejść. Błagał mnie o powrót, codziennie przysyłał kwiaty i pewnego dnia dałam sie namówić na rozmowę z nim, którą uważałam za ostatnią. Stało sie jednak inaczej. Kiedy jechaliśmy samochodem zatrzymał się przy jednym z kościołów i zaciągnął mnie do środka. Tam uklęknął przed krzyżem, bił się w piersi i przysięgał, że to był ostatni raz, że będzie mi wierny aż do śmierci. Uwierzyłam i wróciłam. Przecież składał przysięgę Panu Bogu. Potem była kolacja przy świecach, a kiedy się kochaliśmy powiedział, że uwielbia dzieci i namawiał żebym zdecydowała się na dziecko. Uległam wierząc, że to scementuje nasz związek. Nosił mnie na rękach kiedy byłam w ciąży, nazywał księżniczką, chociaż później dowiedziałam się, ze nie był mi wtedy wierny. Szalał ze szczęścia kiedy urodziły się bliźnięta, skomponował nawet symfonię na tą cześć. Ale po jakimś czasie zaczął sprowadzać do domu jakieś damsko - męskie towarzystwa i libacje trwały do białego rana. Rozmowy i perswazje nic nie pomagały. Całe szczęście, że dzieci miały dość mocny sen, bo ja często szłam do pracy niewyspana. Wreszcie polecieliśmy do LA na urodzinową imprezę Maxie i tam stało się to, co się stało. I wtedy postanowiłam definitywnie zerwać ten związek. Bóg raczy wiedzieć, ile nocy przepłakałam przez mojego ukochanego mężusia, a rano kładłam kompresy na oczy żeby nie były czerwone i spuchnięte.
Powiedziałam Yolandzie żeby nie wtrącała się do mojego życia i pozwoliła mi je ułożyć tak, jak uważam. Ona jednak przekonywała mnie, że powinnam wrócić do Maxa ze względu na dzieci. Powiedziałam: "Po co? Żeby patrzyły, jak robi burdel z naszego domu? A poza tym dość mam utrzymywania całego domu, bo mężulka komponowanie nie zawsze przynosiło dochody. Nie licząc już, ile kasy poszło na libacje". Ona znowu, że dzieci potrzebują ojca. Ja jej na to, ze jeżeli miałyby mieć takiego ojca, jak Max, to lepiej żeby nie miały żadnego.
I na tym mniej więcej zakończyła się nasza rozmowa. Peter Štrba, kiedy mu powiedziałam o tym spotkaniu, gotów do boju, powiedział: "Trzeba ją było przysłać do mnie, to bym jej powiedział, co myślę".
- Wiesz co, uważam, że twoje małżeństwo trwało o cztery lata za długo - stwierdziła Emilia.
- Mój ojciec też tak uważa. Ale jest coś wspaniałego, co mi z tego małżeństwa zostało. Dzieci.- oświadczyła Melanie.
- A co im mówisz, kiedy pytają o tatę?
- Że wyjechał, a gdy wróci zabierze nas do domu.
- A jak tam twój przyjaciel? - spytała Emilia.
- Zaczynam się do niego przywiązywać - odpowiedziała Melanie. - Na Walentynki dostałam od niego czerwone róże i naszyjnik z pereł. Kwiaty przyjęłam, ale do pereł miałam obiekcje. Powiedział mi, żebym traktowała to jako prezent zaręczynowy, ponieważ pewnego, pamiętnego dnia oświadczył mi się. I jeszcze raz powtórzył, że mnie kocha i będzie na mnie czekał. Potem mówił, ze wyglądam pięknie w tych perłach i robił mi zdjęcia komórką. Sęk w tym, że oprócz tych pereł nic na sobie nie miałam.
- Myślałam, że jesteś przyzwyczajona do takich sesji zdjęciowych.
- Nie bądź złośliwa. Obecnie tylko mój kochanek widuje mnie w takim stanie. I tak ma być.
- Wybacz, ale czasami jestem jadowita. Jestem zodiakalnym skorpionem.
- Naprawdę? Ja też. W którym miesiącu się urodziłaś?
- W listopadzie. A ty?
- Ja też. A którego dnia?
- Piętnastego.
- Niesamowite. Ja też. Teraz już wiem, dlaczego tak szybko znalazłyśmy wspólny język. No to będę już kończyć. Pozdrów Byrona.
- Nie omieszkam. Do zobaczenia i usłyszenia.

poniedziałek, 5 maja 2014

Obiad u Sally


Na obiedzie u Sally Ratzenberger spotkali się Emilia z Byronem i Maxima z Michaelem. Specjalnym gościem był nowy kolega Sally, Jake Zuckerman, dziennikarz znany z ciętego języka oraz tego, że nie zostawia suchej nitki na tym, kogo dopadnie, a który obecnie zajmował się krytyką filmową.
- Dlaczego nie wzięliście ze sobą Jenny?- zapytała Sally Maximę i Michaela.
- Narobiłaby ci tylko bałaganu. Odkąd zaczęła chodzić nie wolno jej spuścić z oka, bo obecnie jest na etapie ściągania z półek wszystkiego, co jest w zasięgu jej rączek - powiedział Michael.
- Poza tym i tak musiałaby wkrótce pójść lulu - uzupełniła Maxima.
- I bardzo dobrze - powiedział Jake - bachory zawsze działają mi na nerwy.
- Dlaczego nazywasz moją wnuczkę bachorem? - spytała urażona Sally.
- Wszyscy o tym wiedzą, że nie lubię dzieci, więc dlaczego miałbym robić wyjątek dla twojej wnuczki? Ale jeśli czujesz się urażona, to sorry, Winnetou.
- I to jest cały Jake - stwierdziła Sally.
- Musimy poinformować was o naszym najnowszym pomyśle - oznajmiła Maxima. - Postanowiliśmy nagrać wspólną piosenkę z zespołem oraz z dziewczynami z Bad Girls. To powinien być hit. Kelly Polhemus i Libby Montero z entuzjazmem przystępują do tego przedsięwzięcia.
- Wspaniale!- zawołała Sally - Popieram w całej rozciągłości.
- My też!- przyłączyli się Emilia i Byron.
- To też zabieramy się za to właściwie już od dzisiaj - oznajmiła Maxima.
- Ja napisałbym muzykę, tylko kłopot jest z napisaniem tekstu - stwierdził Michael.
- Może Byron by spróbował? - zaproponowała Maxima
- Ja? Niby dlaczego? Jestem prozaikiem - wyznał Byron.
- No to ty, Emily. Przecież pisałaś wiersze. Może któryś z nich byłby dobry. Mogłoby to być coś o miłości.
- OK. Pokażę ci moje wiersze, to sama wybierzesz to, co będzie ci odpowiadało - zaproponowała Emilia.
- Kiedyś mieliśmy dobrego tekściarza, ale to już historia - stwierdziła Maxima.
- A propos, rozmawiałam wczoraj z Nadine Lassiter. Lance ma wkrótce opuścić szpital. Według mnie to dziw, że go wypuszczają. Ale to zdaje się na prośbę matki - oznajmiła Sally.
- Myślę, że nie wybierze się do Nowego Jorku szukać Melanie Strba - dodała Maxima.
- Pardon, czy to chodzi o tę gwiazdę oper mydlanych, symbol seksu?- spytał Jake.
- W samej rzeczy - odpowiedziała Sally.
- Tak się składa, że jest drugą żoną mojego ojca - uzupełniła Maxima.
- Już nie, właśnie się rozwodzą - dodała Sally - Znasz ją, Jake?
- Osobiście nie, ale kiedyś miałem przyjemność z nią polemizować. Napisałem komentarz na jej blogu, po którym doszło do krótkiej i ostrej wymiany zdań. Skończyło się na tym, że napisała "Hasta la vista, baby!" i zablokowała mnie na wieki wieków amen. Ach, Strba! Pusta głowa, ale za to śliczna pupa!
- Ja tak nie uważam - stwierdził Byron - poznałem Melanie osobiście i jestem zachwycony jej inteligencją i oczytaniem.
- Uważaj, co mówisz - dołączyła się Emilia - mówisz to o mojej przyjaciółce.
- W takim razie pozdrówcie swoją przyjaciółkę od starego zbereźnika Jake'a Zuckermana. Te amo, muchacha!
- Powracając do naszego nagrania: wielka szkoda, że nie będzie z nami Amy Mctiernan. Chcemy ten utwór poświęcić jej pamięci - oznajmiła Maxima.
- Jeśli ktoś bierze narkotyki, to wiadomo, że prędzej, czy później tak skończy - wtrącił się Jake.
- Dlatego po jej śmierci wydałyśmy wojnę narkotykom - powiedziała Maxima. - Tak się składa, że w naszej branży najczęściej umierają z przedawkowania narkotyków, albo strzelają sobie w łeb.
- Sic transit gloria mundi - podsumował Byron.
- A poprzednia właścicielka tego domu, też celebrytka, gwiazda porno Tiffany Sharp także zmarła nagle. Zginęła w wypadku samochodowym jadąc po pijaku. Podobno przez jakiś czas nikt tu nie chciał zamieszkać, bo chodziły plotki, że jej duch tu straszy - powiedziała Maxima.
- Ja mieszkam tu tyle lat i nie widziałam żadnego ducha - stwierdziła Sally.
- Ja też - dodała Maxima.
- Na pewno rozpuszczali te plotki aby podnieść atrakcyjność domu - skonstatowała Sally.
- A ja chętnie zobaczyłbym tego ducha - wyznał Jake. - To mogłoby być interesujące. Przeprowadziłbym z nim wywiad i zapytał o to, jak to jest, kiedy ktoś wsiada do samochodu pijany jak Polak. Czy wiecie, jaka jest różnica między polskim ślubem a pogrzebem? Na pogrzebie jest o jednego pijanego mniej. A czy wiecie, jak wygonić Polaka z wanny? Wystarczy wrzucić do niej mydło. Ha ha ha, czy nie fajne? - stwierdził Jake dziwiąc się, że raczej nikt się nie śmieje z jego dowcipów. Za to wszystkie oczy zwrócone były na Emilię, która wstała.
- Popatrz sobie - zwróciła się do Jake'a - czy jestem brudna? A czy wyglądam na pijaną?
- Polka? - spytał Jake, który nie spodziewał się takiego wystąpienia.
- Urodziłam się, wychowałam i większość lat swego życia spędziłam w Polsce - kontynuowała Emilia. - Dlatego nie pozwolę, aby ktokolwiek obrażał polski naród. Żydzi od dawna uważają się za naród wybrany, tyle, że nie dodają, iż sami siebie wybrali.
- Jeśli chodzi o ścisłość, to moi dziadkowie też pochodzą z Polski, z Lubartowa. I my tam wrócimy, ale was już tam nie będzie. Wasze ulice, nasze kamienice. To wasza wina, że jesteście nieudacznikami - zapienił się Jake.
- Nieudacznikami? - spytała Emilia. - Jak można zakwestionować wielkość tego narodu, który po pierwsze: powstrzymał Turków, kiedy szli na północ, po drugie: powstrzymał ruskich, kiedy szli na zachód i po trzecie: powstrzymał Niemców, kiedy szli na wschód. Ale wy o tym wolicie nie mówić. Jesteście specami od fałszowania historii. Chodźmy stąd, Byron - zwróciła się do męża.
- Oczywiście, Em - powiedział Byron. - Sally, kogo ty tu przyprowadziłaś?
I oboje skierowali się do wyjścia.
- Emily, nie zapomnij o wierszach - przypomniała na odchodne Maxima.
- Hej, o jedną Polkę tu mniej! - zawołał za nimi na odchodne Jake.



piątek, 2 maja 2014

Porąbany Sylwester Melanii

-Witaj, księżniczko. Czy znów nie możesz spać? - zwróciła się Emilia do Melanie Strba machającej jej ręką na ekranie monitora.
- Dokładnie. I boli mnie głowa - odpowiedziała Melanie.
- Dzięki za film. Świetne są te twoje dzieciaczki. Chłopczyk jest podobny do ciebie, a dziewczynka
chyba bardziej do ojca.
- Według mnie oboje są mieszańcami. Wczoraj dałam im puzzle złożone z trzydziestu elementów. Matthew rozpracował je w ciągu trzech minut.
- A Meghan?
- Meghan zrobiła to jeszcze szybciej.
- Super! A jak tam u was z pogodą? Słyszałam, że wir polarny daje się wam we znaki.
- Niestety, zima trzyma. Takich mrozów nie było chyba od stu lat. Wczoraj w nocy było minus siedemnaście.
- Taki mróz to pikuś. W Polsce przeżyłam większe. U nas, tzn. w LA, temperatury umiarkowane, które w Polsce uważane byłyby za letnie. Na Hawajach, gdzie spędziliśmy Sylwestra, też było ciepło.
- Spędziliście Sylwestra na Hawajach? Wow!
- Tak, polecieliśmy razem z Maximą, Michaelem, Sally i jej przyjacielem. Pomimo szampańskiej zabawy, gorących rytmów i tańca z pochodniami najpiękniejszego w życiu Sylwestra spędziłam w Polsce.
- A ja w tym roku miałam najbardziej porąbanego Sylwestra w życiu. Było porwanie i oświadczyny.
- Musisz mi o wszystkim opowiedzieć.
- Zaczęło się kameralnie, w domu moich rodziców. Byli oni, byli także nasi sąsiedzi Polacy, o których ci opowiadałam. Bardzo lubię, jak śpiewają polskie kolędy, które są piękne.
- Z tym się absolutnie zgodzę. Polacy są światowymi rekordzistami jeżeli chodzi o liczbę kolęd i bożonarodzeniowych pieśni. Podobno jest ich około trzystu.
- Byłam pewna, że do końca wieczora tak będzie i to mi bardzo odpowiadało, gdyż chciałam spędzić tę noc inaczej, niż na balach, na które co roku Max mnie wyciągał. Ale się pomyliłam. Gdzieś tak około pierwszej dzwoni do mnie mój przyjaciel i oznajmia, że czeka na mnie w samochodzie pod moim domem, a w jego mieszkaniu czeka na nas szampan. Pyta, czy dam sie porwać. Spytałam go, skąd wie, gdzie mieszkam. Odpowiedział, że mnie śledził pewnego dnia po pracy. Powiedziałam, że mu totalnie odbiło i że porozmawiamy na ten temat, ale dałam sie porwać.
Kiedy wsiadłam do samochodu, oznajmiłam mu, że to, co zrobił było bardzo nierozsądne oraz, że ostatni raz tak zrobił, i zaczęłam mu podawać argumenty. Wtedy on powiedział: Przepraszam! I zamknął mi usta pocałunkiem. Po czym stwierdził, że chyba przestałam się już na niego gniewać, bo oddałam mu pocałunek. Ależ sobie wykoncypował.
Ruszyliśmy, a on opowiadał, że właśnie wrócił z Sylwestra na Times Square, gdzie wraz z kolegami kręcił materiał dla TV.
- No to wygadałaś się, że twój przyjaciel jest reporterem, czy kimś w tym rodzaju.
- Faktycznie, jest kimś w tym rodzaju i pracuje w telewizji. Mówił, że koncert jak koncert, można było sobie darować. Ale mocno przemarzł przez tyle godzin, ponieważ było zimno jak cholera.
- A na takie przemarznięcie nie ma to jak okład z ciepłych piersi. Dobrze to sobie wykombinował.
- Tak jakby. Ledwie przybyliśmy na miejsce,a już zaczął szukać piersi na okład, ergo Melanie Strba rozpoczęła nowy rok od rozbieranej randki.
- Zobacz, jak zaoszczędziłaś na sylwestrowej kreacji. Okazała się zupełnie niepotrzebna, gdyż i tak wszystko trzeba było zdjąć.
- Dokładnie. Kochaliśmy się, a potem piliśmy szampana w łóżku. I wtedy doszło do bardzo poważnej rozmowy. Zaczął od tego, że jego kolegom kopary by poopadały, gdyby się dowiedzieli, z kim witał Nowy Rok i jak. Niejeden marzy, żeby być na jego miejscu. Odpowiedziałam mu, że gdybym nie była Melanie Strba tylko taką sobie zwyczajną Melanią Štrbovą, niejeden nie wiedziałby o moim istnieniu, nawet on by nie wiedział. Odpowiedział, że z taką nadzwyczajną urodą nie mogłabym być kimś takim zwyczajnym, a ja mu na to, że uroda przemija. Wtedy powiedział mi tak: "My też przemijamy, a najważniejsze jest to, co po nas zostanie". Przyznałam mu rację i uzupełniłam, że najważniejsze jest to, co przekażemy naszym dzieciom, a one przekażą swoim dzieciom. On na to: "Powiedziałaś: naszym dzieciom?" Położył rękę na moim brzuchu i zapytał: "Co byś zrobiła, gdybyś zaszła w ciążę?"
- Ożeż ty...! I co mu odpowiedziałaś?
- Powiedziałam mu, żeby nie łapał mnie za słowa, a jeżeli chce mieć ze mną dziecko, niech o tym zapomni. Ja mam już dwoje dzieci i nie planuję mieć więcej.
- A co on na to?
- Zapytał: "A gdyby tak zdarzyło się nieplanowane, to co byś zrobiła?"Odpowiedziałam: "Nic bym nie zrobiła. Wychowałam się w rodzinie, w której było czworo dzieci i każde z nich traktowane było jako dar Boży. Pan Bóg daje człowiekowi życie i każda poczęta istota ma do niego prawo. Tak mnie wychowano i tak samo ja będę wychowywać moje dzieci."
- Pięknie. A jaka była jego odpowiedź?
-Uściskał mnie, po czym oznajmił, że jako katolik ma identyczny pogląd na tą sprawę i moja odpowiedź bardzo mu się spodobała. I wtedy powiedział: "Kocham cię, Melanio Štrbová. Wyjdziesz za mnie?" Odpowiedziałam: "nie, ponieważ nie jestem wolna. Poza tym jest jeszcze jeden warunek sine qua non: moje dzieci będą musiały cię zaakceptować".
Powiedział, że lubi dzieci i postara się być dla nich dobrym ojcem oraz, że będzie na mnie czekał
To dobry chłopak i przekonałam się, że mogę na niego liczyć.
Muszę ci powiedzieć, że Max nadal nie zgadza się na rozwód. Nie wiem, na co on w ogóle liczy. Moje rodzeństwo żyje przykładnie w swoich związkach małżeńskich, tylko ja jedna się rozwodzę, przez to jestem czarną owcą rodu Štrbów. Ciekawe, że sam Peter Štrba jest po mojej stronie, uważa, że mój powrót do Maxa to byłoby samobójstwo.
- Powracając do poprzedniego tematu: czy się jakoś zabezpieczasz? U mnie to już, jeśli tak można powiedzieć: po herbacie. Zresztą wcześniej też stosowałam zwykły kalendarzyk. Miałam wypadek kiedy byłam w piątym miesiącu ciąży z moim pierwszym mężem. Był to cholernie zazdrosny i zaborczy typ, pewnego razu podczas kłótni popchnął mnie. Upadłam tak niefortunnie, że straciłam dziecko. Lekarze powiedzieli mi, że będę miała problemy z następnymi ciążami.
- Tak mi przykro... Co za potwór! A jeśli spodziewasz się jakichś rewelacji w temacie: jak Strba rozwiązuje problem niepożądanej ciąży i czego używa, to ci powiem, że oprócz komputera cyklu niczego nie używam. Używałam tego kiedy jeszcze nie byłam w separacji i też było dobrze.
- A co na to Max? Mówiłaś, że on codziennie musiał spełniać obowiązek małżeński .
- Bo tak było. To była jego sprawa, żeby się zabezpieczyć w odpowiednim czasie. Musiał się podporządkować moim zasadom. Nie mam przekonania do pigułek antykoncepcyjnych. Myślisz, że to takie zdrowe faszerować się hormonami? Dlatego preferuję naturalne metody, kiedy wszystko jest "po Bożemu", jak mawia mój tato.
- A bliźniaki były planowane?
- Były dziećmi chcianymi. Chciałabym przy okazji obalić kilka mitów związanych z okresem poporodowym. To nieprawda, że pierwsza miesiączka po porodzie pojawia się kiedy kobieta przestaje karmić piersią. Ja zaczęłam miesiączkować po dziesięciu miesiącach, a bliźnięta nadal ssały cycocha aż do półtora roku. Po drugie: to nieprawda, że od karmienia maleją piersi. Moje się powiększyły, chociaż i tak matka natura hojnie obdarzyła mnie tym atrybutem kobiecości. Mój przyjaciel śmieje się, że moje wejście wygląda tak: najpierw jest cyc, potem długo nic i na końcu Melanie Strba.
- Ale mężczyźni lubią kobiety, które mają czym oddychać i na czym usiąść.
- Żaden taką nie pogardzi. Wiesz, kiedy byłam w ostatnim miesiącu ciąży myślałam o tym, czy jeszcze będę mogła włożyć bikini. Po porodzie wszystko się wyrównało stosunkowo szybko, powróciłam do dawnej figury, a w bikini nawet dałam się sfotografować do jakiejś gazety.
- Super!
- Sorry, ale muszę przerwać rozmowę, któreś z dzieci właśnie się obudziło i marudzi.
- No to do zobaczenia!
- Bye! Pozdrów małżonka.