Zadzwonił telefon. Emilia odebrała i
usłyszała zdenerwowany głos Sally:
- Przyjeżdżaj natychmiast, bo muszę
z tobą pogadać. Dzwonię ze szpitala.
Tu podała adres.
- Co się stało? - spytała Emilia.
- Jakiś wariat strzelił do mojej
córki. Lekarze w tej chwili walczą o jej życie.
- O Boże!... Już jadę - powiedziała
Emilia.
Tak, jak stała, chwyciła torebkę i
kluczyki do samochodu. Mniej więcej po pół godzinie była w
szpitalu. Sally i Michael nerwowo kręcili się pod salą operacyjną.
- Dobrze, że jesteś. Muszę z tobą
pogadać, Ale może wyjdziemy na zewnątrz, to będę mogła zapalić
- powiedziała Sally.
- Jak to: zapalić?- spytała Emilia -
Przecież ty od piętnastu lat nie palisz.
- Ale teraz muszę zapalić. Potrzebuję
tego - odrzekła Sally.
Wyszły przed szpital. Tu zobaczyły
tłum młodych ludzi ze świecami w rękach.
- O, pani Ratzenberger! - zawołała
jakaś dziewczyna - My tu stoimy i modlimy się za Maximę, żeby
lekarzom udało się ją uratować. I będziemy tu czuwać przez całą
noc.
Sally podziękowała młodym i
poprowadziła Emilię do ogródka przy szpitalu. Tam usiadły na
ławce. Sally wyjęła z torebki papierosa i zapaliła.
- Ten szaleniec to Lance Lassiter.
Zaraz po tym, jak strzelił do mojej córki popełnił samobójstwo -
powiedziała zaciągając się papierosem i kontynuowała:
- Do tragedii doszło w mieszkaniu
Kelly Polhemus, z którą Maxie umówiła się w sprawie tego
wspólnego nagrania z Bad Girls. Nie wiedziała, że Kelly zaprosiła
na to spotkanie Lance'a. Gdyby wiedziała, uprzedziłaby ją, że
Lance jest niebezpieczny. A Kelly dostała szoku i jest teraz w
klinice psychiatrycznej.
- Wcale się nie dziwię. Po takiej
traumie, jaką przeszła... Przecież to było w jej mieszkaniu i na
jej oczach - stwierdziła Emilia.
- Ale rozmawiałam z policjantką,
której udało się nawiązać kontakt z Kelly i przeprowadzić z nią
rozmowę. Oto, co powiedziała:
Kelly umówiła się z Maximą w
sprawie tego nagrania, ale wcześniej spotkała gdzieś na ulicy
Lance'a i zaprosiła go na kawę. Powiedziała mu, ze Maxie też
przyjdzie. Nie wiedziała, że będzie miał ze sobą broń. Kiedy
przyszła Maxima, Lance już tam był. Kelly poszła do kuchni
przygotować kawę i ciasto. Słyszała, jak Lance błagał Maximę,
aby do niego wróciła. Usłyszał wtedy jedno słowo: nie! "Dlaczego
nie?", ciągle pytał Lance. "Bo mam męża i dziecko",
tłumaczyła Maxima, a on wtedy błagał ją, żeby rzuciła męża i
wyjechała z nim. Wtedy Maxima powiedziała: "Nie mamy o czym ze
sobą rozmawiać. Wychodzę." Lance krzyknął: "Nigdzie
nie wyjdziesz!" I wtedy Kelly usłyszała dwa wystrzały. Kiedy
wbiegła do pokoju, Maxima leżała cala we krwi, a Lance stał nad
nią, przykładając sobie pistolet do skroni. Wystrzelił zanim
zdążyła wyjąć mu broń z ręki. Zadzwoniła po pogotowie. Kiedy
przyjechało Lance już nie żył. Maxima żyła, wiec zabrano ją do
szpitala, skąd ja dostałam telefon .Teraz już wiem, kogo
rzeczywiście chciał zabić. Melanie Strba omal nie zginęła przez
pomyłkę.
- Jak to mam rozumieć: przez pomyłkę?
- zapytała Emilia.
- A tak to, że chciał ją zastrzelić
myśląc, że to Maxima - wyjaśniła Sally.
- To mi się jeszcze bardziej wydaje
irracjonalne - stwierdziła Emilia. - Przecież Melanie i Maxima
stanowią dwa krańcowo różne typy urody.
- Masz rację - powiedziała Sally,
zapalając następnego papierosa. - Melanie to chłodny typ Królewny
Śnieżki o bardzo jasnej, prawie alabastrowej cerze, oczach barwy
fiołków i bardzo ciemnych włosach, które mogłyby uchodzić za
czarne. Nie wiem, dlaczego kiedyś myślałam, że jest ciemną
szatynką. To chyba przez ten mój stary telewizor. Coś miał nie
tak z kolorami. Jeśli zaś chodzi o Maximę, to gorący, południowy
typ. Czarnowłosa, czarnooka, o śniadej cerze. Urodę ma po babce
Meksykance. Ale nocą wszystkie koty są czarne i Lance, który poza
tym był krótkowidzem, widział tylko czarne włosy i czerwoną
sukienkę. Pech chciał, że obie dziewczyny miały wtedy na sobie
podobne czerwone sukienki.
- Aha, teraz juz rozumiem - przyznała
Emilia.
- Ale chodźmy już do środka, może
czegoś się wreszcie dowiemy- rzekła Sally gasząc papierosa.
Weszły. Przed salą operacyjną
Michael przechadzał się nerwowo i poinformował, że operacja
jeszcze trwa.
- Bardzo długo to trwa - stwierdziła
Sally.
- No cóż - powiedział Michael -
robią wszystko, co mogą.
Wreszcie z sali operacyjnej wyszedł
lekarz. Miał zdjętą maskę.
- Przykro mi - powiedział - robiliśmy
wszystko, co w naszej mocy.
- Nie!!!! - krzyknęła przeraźliwie
Sally.
Michael oparł głowę o ścianę.
Płakał.
- Miała uszkodzoną aortę i straciła
dużo krwi. Poza tym druga kula przebiła płuco. Zabieramy ją do
szpitalnej kostnicy, jutro można będzie odebrać ciało -
poinformował lekarz.
- Sally, czy mam zostać z tobą? -
spytała Emilia.
- Nie, jedź do domu. Michael zabiera
mnie do siebie - odpowiedziała Sally.- Pomożesz mi w przygotowaniu
pogrzebu?
- Oczywiście, że tak. No to
trzymajcie się! - zawołała Emilia i wyszła ze szpitala. Zanim
wsiadła do samochodu zadzwoniła do męża.
- Gdzie jesteś? - spytał Byron.
- Wychodzę ze szpitala. Maxima właśnie
zmarła na stole operacyjnym.
- O mój Boże!...Co się stało?
- Lance Lassiter postrzelił ją i sam
się zastrzelił. Sally poprosiła mnie żebym przyjechała do
szpitala.
- A jak ona to znosi?
- W tej chwili jest na środkach
uspokajających, ale prosiła, żebyśmy jej pomogli zająć się
pogrzebem.
- Oczywiście, ze pomożemy. Przecież
my też kochaliśmy Maxie. To była świetna dziewczyna - podsumował
Byron.