poniedziałek, 30 czerwca 2014

Miłosne dylematy


- Czy to prawda, że niedługo odbędzie się ślub Zacha i Melanie? - spytała Bonnie Lorenzo po tym, jak poprosiła Emilię o rozmowę w cztery oczy. - Coś mi się obiło o uszy. A może to tylko plotki?
- Nie, to nie są plotki. Ślub szykuje się pod koniec sierpnia – poinformowała Emilia. - A kiedy odbędzie się twój i Tristana? Cały czas na to czekamy.
- Właśnie o tym chciałam z tobą pomówić – brunetka utkwiła swoje duże ciemne oczy w oczach Emilii. - Z Tristanem znam się już dwa lata, od roku jesteśmy narzeczeństwem, a mniej więcej od dziesięciu miesięcy mieszkamy razem. Chociaż noszę pierścionek zaręczynowy, Tristan nie spieszy się z założeniem mi obrączki na palec.
- A może trzeba go jakoś do tego sprowokować?
- Próbowałam już różnych sposobów, ale on uważa, że dobrze jest tak, jak jest. Poza tym tłumaczy mi, że lepiej by było, gdybym najpierw skończyła studia. A został mi jeszcze rok.
- A gdybyś tak zaszła w ciążę?
- On nie chce nawet słyszeć o dzieciach. Twierdzi, że nie jest przygotowany do roli ojca. Uważa, że należałoby z tym poczekać aż weźmiemy ślub. I w tym cały jest ambaras. Jak długo jeszcze mam czekać? Wiesz, Emilio, wydaje mi się, że popełniłam duży błąd decydując się na zamieszkanie z nim. Nie czuję się z tym wszystkim bezpiecznie. Czuję się tak jak jego służąca, utrzymanka... zresztą, sama nie wiem, kto... ale to nie jest po prostu nic innego, jak seks bez zobowiązań.
- No cóż... jeśli chodzi o Zacha i Melanie, to on proponował jej wspólne mieszkanie, ale ona się nie zgodziła aż do ślubu.
- I miała rację. Swoją drogą, to nie wiem, jak bym się czuła, gdyby, co nie daj Boże, Tristan mnie zdradził. Za bardzo go kocham. Jest całym moim światem. Emilio, wiem, ze ty masz wpływ na niego, więc bardzo cie proszę, porozmawiaj z nim. Tylko nie mów mu nic o naszej rozmowie.
- Dobrze, Bonnie. Postaram się z nim porozmawiać. A nasza rozmowa niech będzie naszą tajemnicą.
- I tak ma być! - powiedziała Bonnie. - Bardzo ci za wszystko dziękuję.
- Wolałabym, żebyś mi podziękowała już po waszym ślubie – Emilia puściła oko do Bonnie. - Trzymam za was kciuki.


Eric Siler, czterdziestoletni fotografik, zgodził się zostać ilustratorem najnowszej książki Byrona Kelly'ego i dlatego od przeszło tygodnia był stałym gościem państwa Kelly. Emilia i Byron bardzo go polubili za jego bezpośredni i bezpretensjonalny sposób bycia.
Eric dużo opowiadał o sztuce, podróżach i różnych wydarzeniach ze swego życia, toteż rozmowy często kończyły się późną nocą. Małżeństwo Kelly miało nawet okazję poznać sympatyczną żonę Erica, Bernadette, i cała czwórka czasem partycypowała w nocnym życiu Santa Monica tocząc rozmowy na tarasie którejś z kafejek.
Silerowie stanowili bardzo dobraną i kochającą się parę. Mieli dwoje dzieci.
- Nie zawsze jednak wszystko układało się tak harmonijnie – wyjawił Eric pewnego razu, kiedy nie było przy nim żony.
Popijali wtedy kawę na werandzie państwa Kelly, a na dworze był gorący, letni wieczór.
- Bernadette do tej pory nic o tym nie wie, ale pewnego razu stało się tak, że nasze małżeństwo było zagrożone.
Mieszkaliśmy wtedy w Nowym Jorku, a ja nie miałem stałego zatrudnienia, pracowałem jako fotograf freelancer. Zdarzało mi się robić zdjęcia do różnych czasopism, także i do Playboya. Zajęcie to traktowałem bardzo profesjonalnie i nie zdarzyło mi się, aby któraś z moich modelek zagrażała pozycji mojej Bernie. A ona zawsze była osobą bardzo tolerancyjną i niezmiernie mi ufającą, toteż nigdy nie robiła mi scen zazdrości.
Do czasu jednak dzban wodę nosi.
Pewnego dnia w porze lunchu wybrałem się do jednej z kafejek. Jak zwykle zamówiłem kawę i zająwszy stolik zabrałem się do przeglądu codziennej prasy. Katem oka zerknąłem na dłonie, które stawiały przede mną filiżankę i ich uroda sprawiła, że zawiesiłem na nich wzrok. Były to białe dłonie o smukłych palcach. Uniosłem głowę znad gazety i spojrzałem na resztę: burza czarnych włosów i te niesamowite fiołkowe oczy... Bez wątpienia była to najpiękniejsza dziewczyna, jaką w życiu widziałem.Widziałem ją tu po raz pierwszy, chociaż nie pierwszy raz piłem kawę w tej kawiarni,  Wyglądała jak delikatna królewna, która przypadkowo znalazła się w tym miejscu. Odłożyłem gazetę i zacząłem wodzić wzrokiem za jej smukłą sylwetką, ślicznie zaokrągloną tam, gdzie trzeba. To było coś, czego szukałem. Chciałem pokazać światu to subtelne piękno. Ale jak miałem do niej podejść, żeby jej nie zrazić?
Podszedłem wreszcie do niej, przedstawiłem się i dałem jej swoją wizytówkę prosząc o telefon, jeśli zdecydowałaby się pozować.
Nie myślałem że kiedykolwiek zadzwoni, ale zadzwoniła. Po kilku dniach.
Umówiliśmy się w moim studio. Z początku zachowywała się nieśmiało i trochę się wstydziła, nim odważyła się pokazać bez osłonek swoje smukłe, wspaniale zbudowane ciało.
Tego mi było trzeba! Dziewczyna od razu została playmate miesiąca, a ja zakochany byłem bez pamięci.
Tak się stało, że zaczęły ją zauważać różne agencje reklamowe i w końcu zrezygnowała ze współpracy ze mną. Ale ja nie mogłem jej zapomnieć.
Znalazłem się w dwuznacznej sytuacji, ponieważ mimo wszystko kochałem nadal moją żonę i mojego synka – córeczki wtedy jeszcze nie było na świecie.
Doszedłem do wniosku, że najlepszym remedium dla naszego małżeństwa będzie wyjazd na stałe z Nowego Jorku i dlatego odpowiedziałem natychmiast na propozycję pracy w Los Angeles i przeprowadzkę, na którą moja żona też po wielu wahaniach się zgodziła.
Dziewczyna tymczasem robiła oszałamiającą karierę jako modelka i dostawała role w serialach telewizyjnych. Wkrótce wyszła za mąż za znanego kompozytora. Niedawno dowiedziałem się, ze zginął w wypadku samochodowym.
- Pozwól, że ci przerwę – powiedziała Emilia. - Ale znam dalszy ciąg tej historii. Dziewczyna ma na imię Melanie i wkrótce wychodzi za mąż po raz drugi. Jesteśmy z nią zaprzyjaźnieni i jakieś dwa tygodnie temu odwiedziła nas razem ze swoim narzeczonym.
- Mój Boże, jaki ten świat jest mały! - jęknął Eric. - W takim razie pozdrówcie ją ode mnie. To ja ją odkryłem. Gdyby jej rodzice nie zbiednieli tak nagle, nigdy nie zgodziłaby się pozować do Playboya. To ja stworzyłem Melanie Strba, dzięki mnie zrobiła karierę. Gdyby nie ja, nadal parzyłaby kawę i zmywała filiżanki. Szkoda by było jej pięknych rączek!
Oglądam ją czasem w telewizji i w kinie, jest bardzo zdolna aktorką, a jej piękność nie więdnie. Czytam również jej bloga. Melanie jest osobą, której nie da się zapomnieć.
Ale z Bernardette jestem tyle lat, bardzo ją kocham i bardzo kocham nasze dzieci. Za nic w świecie nie poświęciłbym mojej rodziny.

2 komentarze:

  1. Madame,

    Miłość swe humory ma .
    Parę dni temu czytałem, że jakaś rodzima dziewica, chciała sprzedać to cuś, by zarobić na posag.
    Proszę sobie wyobrazić, ze nie było chętnych zbyt wielu.
    Polska chyba jest mniej pruderyjna niż Kalifornia. Nie wiem, ale nie słyszę, aby z tym czymś czekali do ślubu
    Innymi słowy już jesteśmy przynajmniej w tej dziedzinie lepsi od Jankesów.

    Ukłony dla Wielce Szanownej Mamy i Pani

    m.



    miłość

    Proszę sobie wyobrazić, że z Bogdanem piłem wódkę w restauracji hotelu z którego balkonu 27 grudnia przemawiał Ignacy Paderewski, który też kochał kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Panie M.,

    Serdeczne dzięki za komentarz i Łazukę, za którym nie przepadam, ale kotek był tak uroczy, że z przyjemnością posłuchałam.
    To prawda, że w Europie jest większa degrengolada, Ameryka ma to już poza sobą i obecnie wielu obywateli odwołuje się do wartości chrześcijańskich.
    Co do dylematu Bonnie - cóż, największy w tym ambaras żeby dwoje chciało naraz:-)
    Niestety, nie pamiętam, w którym hotelu przemawiał 27 grudnia Paderewski, chociaż jego muzykę i patriotyzm bardzo cenię.

    Pozdrawiam serdecznie Pana i Małżonkę

    Ignacy Jan Paderewski ~ Sonata a-moll op.13 Allegro con fantasia

    OdpowiedzUsuń