czwartek, 8 maja 2014

Strbova i teściowa


- Byron, właśnie połączyłam sie z Melanie i chcemy sobie pogadać o naszych babskich sekretach - powiedziała Emilia do męża.
- No tak, a ja mam iść do łóżka sam - żachnął się Byron. - Trudno, skorzystam z drugiego komputera. Pozdrów ode mnie Melanie - powiedział opuszczając pokój.
- Cześć - powiedziała Melanie - czy jesteś sama?
- Tak - odpowiedziała Emilia - właśnie posłałam Byrona do łóżka samego, ale on beze mnie nie zaśnie, więc zamiast tego zasiadł do drugiego kompa w swoim gabinecie. Masz pozdrowienia od niego, a poza tym od osobnika nazwiskiem Jake Zuckerman.
- Jacob Zuckerman? Owszem, to nazwisko coś mi mówi. Ten od siedmiu boleści publicysta i krytyk napisał na moim blogu komentarz, w którym ostro skrytykował to, co ja piszę. Stwierdził, że wypisuję same bzdety i robię wodę z mózgów małolatom, i że zamiast tego mogłabym zamieszczać więcej zdjęć, zwłaszcza tych w bikini, przynajmniej byłoby na czym zawiesić oko. Odpisałam mu: "Skąd tyle troski o małolaty u kogoś, kto oficjalnie przyznaje się do tego, że nie lubi dzieci? A jeżeli chcesz popatrzeć na zdjęcia rozebranych pań to pomyliłeś strony. Należy zajrzeć do Playboya albo podobnego czasopisma." Odpisał mi tak: "He he he, widziałem twoje zdjęcia w Playboyu. Pan Bóg dał ci rewelacyjne cycki i śliczną pupę. Szkoda tylko, że nie dał ci mózgu". Napisałam więc: "Tobie, niestety, nie dał nie tylko mózgu. Jesteś Jego największym błędem. Nie ma tu miejsca dla takich, jak ty. Hasta la vista, baby!". I potraktowałam go tak, jak każdego trolla - wymiotłam z mojego bloga raz na zawsze. A gdzie ty spotkałaś tego patafiana?
- Był na obiedzie u Sally. Powiedział o tobie: "Ach, Strba... Pusta głowa, ale za to śliczna pupa".
- Ha ha ha, może mnie pocałować w moją śliczną.
- Tego mu nie przekażę. Mógłby to uznać za gratyfikację. Powiedział przecież: "Te amo, muchacha" pod twoim adresem.
- Rzeczywiście. Jeszcze zacząłby mnie szukać po całym Nowym Jorku - roześmiała się Melanie.
- A jak sie przedstawiają twoje sprawy z Maxem?- spytała Emilia.
- Nadal nie zgadza się na rozwód. Przez niego zmieniłam numer telefonu i zablokowałam go na mojej poczcie. Do domu moich rodziców nie ma wstępu. Ostatnio przestał mnie nachodzić w pracy, ale za to przysłał do mnie mamuśkę.
Yolanda Seward dopadła mnie w pracy. Miałam tego dnia napięty harmonogram więc zaproponowałam jej wspólny lunch w restauracji w południe lub spotkanie na pływalni po południu. Zgodziła się na restaurację. Podczas lunchu cały czas namawiała mnie abym wróciła do Maxa, że on mnie ciągle bardzo kocha i bardzo się zmienił: przestał pić i zadawać się z kobietami. "Timeo Danaos et dona ferentes" - odpowiedziałam cytatem z Eneidy. - "Przeżyłam już niejedną jego przemianę, a teraz mówię sobie: dość".
Byłam bardzo młoda kiedy zakochałam się w nim bez pamięci i zgodziłam się zostać jego żoną. Myślałam, że wszystko się ułoży i byłam szczęśliwa przez pierwszych kilka miesięcy. Któregoś dnia zobaczyłam go jak w samochodzie obejmował jakąś dziewczynę. Tłumaczył mi się później, że to była jego kuzynka i że zepsuł sie jej samochód, więc musiał ją podwieźć. Dałam spokój, chociaż już zaczęłam nabierać podejrzeń. Tym bardziej, że wyjeżdżał na koncerty i nie było go w domu przez kilka dni, a wracał w podejrzanym stanie. Fakt, że wtedy przynosił mi kwiaty, ale czy to załatwia sprawę? I stało się: przyłapałam go in flagranti z osobą, którą uważałam za swoją przyjaciółkę. Nie chciałam słuchać tłumaczeń obojga, spakowałam manatki i wyprowadziłam się do rodziców. To był ten pierwszy raz kiedy zdecydowałam się odejść. Błagał mnie o powrót, codziennie przysyłał kwiaty i pewnego dnia dałam sie namówić na rozmowę z nim, którą uważałam za ostatnią. Stało sie jednak inaczej. Kiedy jechaliśmy samochodem zatrzymał się przy jednym z kościołów i zaciągnął mnie do środka. Tam uklęknął przed krzyżem, bił się w piersi i przysięgał, że to był ostatni raz, że będzie mi wierny aż do śmierci. Uwierzyłam i wróciłam. Przecież składał przysięgę Panu Bogu. Potem była kolacja przy świecach, a kiedy się kochaliśmy powiedział, że uwielbia dzieci i namawiał żebym zdecydowała się na dziecko. Uległam wierząc, że to scementuje nasz związek. Nosił mnie na rękach kiedy byłam w ciąży, nazywał księżniczką, chociaż później dowiedziałam się, ze nie był mi wtedy wierny. Szalał ze szczęścia kiedy urodziły się bliźnięta, skomponował nawet symfonię na tą cześć. Ale po jakimś czasie zaczął sprowadzać do domu jakieś damsko - męskie towarzystwa i libacje trwały do białego rana. Rozmowy i perswazje nic nie pomagały. Całe szczęście, że dzieci miały dość mocny sen, bo ja często szłam do pracy niewyspana. Wreszcie polecieliśmy do LA na urodzinową imprezę Maxie i tam stało się to, co się stało. I wtedy postanowiłam definitywnie zerwać ten związek. Bóg raczy wiedzieć, ile nocy przepłakałam przez mojego ukochanego mężusia, a rano kładłam kompresy na oczy żeby nie były czerwone i spuchnięte.
Powiedziałam Yolandzie żeby nie wtrącała się do mojego życia i pozwoliła mi je ułożyć tak, jak uważam. Ona jednak przekonywała mnie, że powinnam wrócić do Maxa ze względu na dzieci. Powiedziałam: "Po co? Żeby patrzyły, jak robi burdel z naszego domu? A poza tym dość mam utrzymywania całego domu, bo mężulka komponowanie nie zawsze przynosiło dochody. Nie licząc już, ile kasy poszło na libacje". Ona znowu, że dzieci potrzebują ojca. Ja jej na to, ze jeżeli miałyby mieć takiego ojca, jak Max, to lepiej żeby nie miały żadnego.
I na tym mniej więcej zakończyła się nasza rozmowa. Peter Štrba, kiedy mu powiedziałam o tym spotkaniu, gotów do boju, powiedział: "Trzeba ją było przysłać do mnie, to bym jej powiedział, co myślę".
- Wiesz co, uważam, że twoje małżeństwo trwało o cztery lata za długo - stwierdziła Emilia.
- Mój ojciec też tak uważa. Ale jest coś wspaniałego, co mi z tego małżeństwa zostało. Dzieci.- oświadczyła Melanie.
- A co im mówisz, kiedy pytają o tatę?
- Że wyjechał, a gdy wróci zabierze nas do domu.
- A jak tam twój przyjaciel? - spytała Emilia.
- Zaczynam się do niego przywiązywać - odpowiedziała Melanie. - Na Walentynki dostałam od niego czerwone róże i naszyjnik z pereł. Kwiaty przyjęłam, ale do pereł miałam obiekcje. Powiedział mi, żebym traktowała to jako prezent zaręczynowy, ponieważ pewnego, pamiętnego dnia oświadczył mi się. I jeszcze raz powtórzył, że mnie kocha i będzie na mnie czekał. Potem mówił, ze wyglądam pięknie w tych perłach i robił mi zdjęcia komórką. Sęk w tym, że oprócz tych pereł nic na sobie nie miałam.
- Myślałam, że jesteś przyzwyczajona do takich sesji zdjęciowych.
- Nie bądź złośliwa. Obecnie tylko mój kochanek widuje mnie w takim stanie. I tak ma być.
- Wybacz, ale czasami jestem jadowita. Jestem zodiakalnym skorpionem.
- Naprawdę? Ja też. W którym miesiącu się urodziłaś?
- W listopadzie. A ty?
- Ja też. A którego dnia?
- Piętnastego.
- Niesamowite. Ja też. Teraz już wiem, dlaczego tak szybko znalazłyśmy wspólny język. No to będę już kończyć. Pozdrów Byrona.
- Nie omieszkam. Do zobaczenia i usłyszenia.

12 komentarzy:

  1. Madame,

    Pani Bohater Jake Zuckerman ma rację kiedy mówi,
    "He he he, widziałem twoje zdjęcia w Playboyu. Pan Bóg dał ci rewelacyjne cycki i śliczną pupę. Szkoda tylko, że nie dał ci mózgu".

    Pół biedy jak te damy od Playboya, na całe życie zostają króliczkami. Ale jak się pchają do polityki, to ten proceder nie można inaczej nazwać jak nunnery / zamtuz /
    Ale co by zrobili mężczyźni kiedy by zabrakło zamtuzów
    Trochę z Pani zawodowego podwórka / angielski /

    Wszelkiej pomyślności dla Pani Mamy/ czyta to co Pani wypisuje / i Pani


    angielska pacjentka


    Mes congratulations

    m.z.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Panie M.,

    Nie wiem, dlaczego tak pana interesuje to, czy Mama wie o tym, co ja tu wypisuję. W przeciwnym wypadku moje pisanie byłoby jej pisaniem, a ja tego nie chcę:-)
    Damy od Playboy'a też przechodzą swoje metanoje. Z wiekiem mądrzeją.
    Errare humanum est!

    Pozdrawiam serdecznie Pana i Małżonkę

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowna Pani,

    Przykro mi, że Pani to tak zrozumiała.
    Poprawię się, jeżeli mnie Pani nie wyrzuci.

    Wyrazy szacunku

    m.z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie M.,

      Błagam, niech Pan nie odchodzi!:-)
      Bardzo cenię Pana komentarze - taka jest prawda.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Madame,

    Ukłony dla Wielce szanownej Pani Mamy i Pani


    kwiat magnolii


    Ukłony
    m.z

    OdpowiedzUsuń
  5. Madame,

    Nasz 'Kanadyjczyk " by powiedział, że te dwunożne kwiaty, są niczego sobie. Tyle, Jemu podoba się nawet Merklowa na , której widok psi wyją jak na Marie Kazimierę.

    merklówna

    http://p2.sfora.pl/2bd7ac5a40f31c776704130bd76de56b.jpg

    Dla Wielce Szanownej Pani Mamy i Pani

    kwiat jednej nocy



    Je suis avec respect,

    m.z.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szanowny panie M.,

    Serdeczne dzięki za wspaniały kaktus.:-)

    Jeśli chodzi o Merklówną, to świat obiegło jej zdjęcie z młodych lat, na którym ona i jej koleżanki nie mają nic do ukrycia:

    Merklówa i koleżanki

    Pozdrawiam serdecznie Pana i Małżonkę

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielce Szanowna Pani Ewo,

    Nie kusze się na odkrywanie Ameryki, pisząc, że piękne ciała lubią oglądać nie tylko mężczyźni ale i kobiety też.
    Trzeba należeć do gatunku bezmózgowców, by kobieta o urodzie merklówny rozbierała się.
    Ale, de gustibus non est disputandum.
    W NRD-ówku było to trendy, chcieli dorównać wessi

    Dla Wielce Szanownej Mamy i Pani

    Lilak kórnicki, 'Edmond Boissier' wyhodowany w 1906 roku przez Lemoine'ów.


    bzy kórnickie



    Ukłony
    m.z.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanowny Panie M.,

    Serdeczne dzięki za lilak:)
    Właśnie teraz mamy najpiękniejszą porę roku, kiedy kwitną bzy.

    Białe bzy

    Pozdrawiam serdecznie Pana i Małżonkę

    OdpowiedzUsuń
  9. Madame,


    Wiosna ach to ty

    Gęsi za wodą, kaczki za wodą,
    Uciekaj dziewczyno, bo cię pobodą.

    kaczki za wodą

    Ukłony

    m.z.





    Ukłony dla Pani Mamy i Pani

    m.z.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szanowny Panie M.,

    Moja Mama namalowała kiedyś obraz - biały bocian w locie - śliczny!
    Ale go sprzedała - takie to wtedy były dla nas ciężkie czasy.
    Śmiało mogła konkurować z Chełmońskim:-)

    Bociany

    Pozdrawiam serdecznie Pana i Małżonkę.

    OdpowiedzUsuń