poniedziałek, 19 maja 2014

Rozkoszna młoda wdowa


- Słyszałaś chyba o śmierci Maxa - zwróciła się Sally do Emilii gdy rozmawiały ze sobą przez telefon.
- Tak, mówili o tym w telewizji.
- I co ty o tym sądzisz?
- A co ja mam sądzić? Byron powiedział: "Jakie życie, taka śmierć" i co do tego miał rację. Facet przegrał swoje życie, mimo to jednak szkoda go. Był bardzo utalentowany.
- Z tym wszystkim się zgodzę. Ale to było do przewidzenia, że taki tryb życia prędzej czy później doprowadzi go do zguby. A jak tam Melanie? Uzyskała przecież swoją upragnioną wolność.
- Nie rozmawiałam z nią na ten temat.
- Wiesz, nie wybieram się na pogrzeb. Po pierwsze nie mogę - mam nawał obowiązków w pracy, a po drugie wolę zachować Maxa w pamięci jako żywego człowieka. Taka już jestem, nigdy nie lubiłam pogrzebów. Maxima się wybiera. Myślę, że ona powinna tam być, przez całe życie kochała ojca, a on ją.


- Witaj. Jak się czujesz jako wdowa? - spytała Emilia Melanie Strba, której śliczna twarz pojawiła się na ekranie monitora.
- Powiem tak: kiedy dowiedziałam się o śmierci Maxa najpierw poczułam ulgę. To tak, jakby nagle spadł ze mnie jakiś olbrzymi ciężar. Potem jednak zaczęłam go żałować, był przecież moim mężem, mamy wspólne dzieci. Poza tym był bardzo zdolnym muzykiem i kompozytorem. Wiesz, to była typowa śmierć dla takiego typa jak on - odpowiedziała Melanie.
- Jak to? - spytała Emilia.
- A tak to - kontynuowała Melanie. - Ja zawsze jeżdżę ostrożnie, natomiast on zawsze uwielbiał szybką jazdę. Przed naszym ślubem kupił nowy samochód i od razu chciał go pod tym względem wypróbować. " Zobaczymy, ile ta bryka wyciągnie, zanim się całkiem rozwali", powiedział i jak dodał gazu, to wszystko na zewnątrz tylko migało. Zaczęłam krzyczeć ze strachu, a on jeszcze wyjechał do mnie z takim tekstem: " Jakie by to było romantyczne, gdybyśmy oboje zginęli w wypadku. Prawie tak, jak Lady Di". Myślałam, że zemdleję, a on popatrzył na mnie i nareszcie zwolnił. "Żebyś widziała siebie, jak krzyczałaś, a twoje fiołkowoniebieskie oczy aż zbielały z przerażenia", powiedział. Pomyślałam wtedy, że jest kompletnym wariatem, ale bardzo go kochałam.
Byłam na pogrzebie. Uważałam, że to był mój obowiązek, bez względu na to, jak później potoczyły się losy naszego małżeństwa. Widziałam Maxie i nawet zamieniłyśmy ze sobą parę słów. Ale kiedy podeszłam do Yolandy Seward żeby jej złożyć kondolencje, ona tylko syknęła: "I ty miałaś czelność tu przyjść? Przecież wiesz dobrze, że przez ciebie się zabił". Może i tak, ale ja nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Nie chciałam jego śmierci, chciałam tylko, żeby dał mi rozwód.
- Słuchaj, byłam w podobnej sytuacji kiedy miałam trzynaście lat. Zakochał się we mnie wtedy kolega z równoległej klasy. Ale ja nie zwracałam na niego uwagi. Skończyło to się tak, że on popełnił samobójstwo i w pożegnalnym liście napisał, że to z nieodwzajemnionej miłości do mnie. Jego rodzice znienawidzili mnie, ale ja nie czułam się winna. Przecież nawet nie wiedziałam, że on się we mnie kochał.
- Oczywiście, że to nie była twoja wina. Nikt tu nie zawinił. Aha, jeszcze jedno ci powiem: byłam przy tym, jak Max pobił się z Zachem. To był zwyczajny dzień mojej pracy i nic nie zapowiadało tragedii. W pewnym momencie przekazano mi wiadomość, że mój mąż chce ze mną rozmawiać. Zach, który wtedy akurat był przy mnie, powiedział: "Mel, ja też chcę z nim porozmawiać". Max czekał przy szatni. Zaczął prosić: "Mel, wróć do mnie!". Wtedy Zach powiedział: "Ona już do ciebie nie wróci. Ona jest teraz ze mną". "To prawda", powiedziałam, "jesteśmy ze sobą". I wtedy Max rzucił się na Zacha. z krzykiem - przepraszam za wulgaryzmy:"Ty sk...synu! Uwiodłeś moją żonę!" i zaczął okładać Zacha pięściami. Zach chwycił go za kołnierz i syknął: '' Wyp...laj stąd, bo jak nie, to ci tak wp...lę!". Chciałam ich rozdzielić, ale do akcji wkroczyli ochroniarze, którzy wyprowadzili Maxa z budynku. Co sie potem z nim stało, mogę tylko spekulować. Pewnie jeździł po mieście bez celu dopóki nie zdarzył się ten wypadek. Nadal będę to nazywać wypadkiem, chociaż inni maja na ten temat inne zdanie.
- A co zamierzasz zrobić ze swoją wolnością? Czy wyjdziesz za Zacha?
- Sama nie wiem. Z jednej strony boję się wiązać z kimkolwiek po doświadczeniach z Maxem. Z drugiej strony przecież nie mogę być sama przez całe życie. A Zach to kochany chłopak. Z bliźniakami już nawiązał bardzo dobre relacje - od razu go polubiły. Poza tym bardzo mnie kocha i nie jest mi obojętny uczuciowo. No i jeszcze jedno: jest dobrym kochankiem. Kiedy jest już nasycony miłością bardzo lubi położyć głowę na mojej piersi i wsłuchiwać się w bicie mego serca. Ostatnio tak mi powiedział: "Jakie to piękne. Słyszę bicie twego serca i wiem, że to serce należy do mnie. Tak już jest, że Pan Bóg stworzył nas dla siebie, że jesteś moim przeznaczeniem. Uwierz w to, bardzo cię proszę."
Wiesz, że jeśli zdecydowałabym się wyjść za niego, to wzięlibyśmy ślub w kościele katolickim, który nie uznaje rozwodów?
- To pięknie. I przypuszczam, że drugi raz w życiu nie będziesz się rozwodzić.
- Ja też mam taką nadzieję - odpowiedziała Melanie.


6 komentarzy:

  1. Madame,

    Zasada stara jak Świat.
    Wdowę pociesza się jak maż jeszcze w trumnie nie ostygł

    Ukłony dla wielce Szanownej Mamy i Pani

    m.z.


    D&D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj E.,

    czytam i nadrabiam zaległości :-)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowny Panie M.,

    W tym przypadku pocieszenie nastąpiło nawet wcześniej:-)

    Serdeczne pozdrowienia Panu i Małżonce od Mamy i ode mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj R.,

    Bardzo się cieszę, że jesteś:-)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Chère Madame,


    No tak,

    Zapomniałem.
    W antycznym Rzymie czasy się zmieniały a Rzymianie razem z nimi.
    W Polsce, moje pokolenie, nadal tkwi w epoce fin de siècle


    Przekleństwo?... Tylko dziki, kiedy się skaleczy,
    złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze.
    Ironia?... Lecz największe z szyderstw czyż się może
    równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy?

    Ukłony

    m.z.

    dekadentyzm

    OdpowiedzUsuń
  6. Szanowny Panie M.,

    Odpowiem muzycznie::-)

    Sama w taką noc, cholera jasna!

    Pozdrawiam serdecznie Pana i Malżonkę

    OdpowiedzUsuń