- Wiesz Em, zaczynam wierzyć w to, że w Halloween dusze zmarłych przebywają wśród żywych - powiedziała Sally. - Czy wiesz, co mi się przytrafiło?
- Skąd mogę wiedzieć? - spytała Emilia. - Czyżbyś zobaczyła jakiegoś złego ducha?
- Dlaczego akurat złego? To się zdarzyło po moim powrocie z imprezy Dream Halloween. Weszłam do mojego pustego domu i zaparzyłam sobie herbatę. Potem usiadłam w fotelu żeby tą herbatę wypić. Ogarnęły mnie wtedy wspomnienia; wspominałam ostatni Halloween z moją córką. I wtedy pomyślałam: Jakby to było dobrze, żeby ona była teraz przy mnie. Nagle poczułam jakby powiew lekkiego wiaterku i zapach perfum, jakich zawsze używała Maxima. Co ty o tym myślisz? Czy ona naprawdę wtedy była u mnie?
- Myślę, że miałaś halucynacje zapachowe.
- Ale ja naprawdę czułam ten zapach. Nie wierzysz mi?
- Nie wiem, czy wierzę, czy nie wierzę. Ja nigdy nie miałam podobnych odczuć. A propos Halloween, czy wiesz, że moi polscy znajomi z Nowego Jorku kontestują jego obchody? Jako katolicy uważają, że to grzech celebrować pogańskie święto.
- To jest święto celtyckie. Czy Byron jako Irlandczyk nie opowiadał ci o jego genezie?
- Coś tam mi opowiadał. Ale Polacy, jak już ci mówiłam, Halloween nie obchodzą.
- To musi być smutne, odwiedzać w tym czasie cmentarze i groby bliskich. Wy, Polacy macie wyjątkowe upodobania do celebrowania żałoby.
- I tu się mylisz. Dzień Wszystkich Świętych, który jest obchodzony 1 listopada, jest świętem radosnym. We Wszystkich Świętych wspomina się wszystkich zmarłych, którzy dostąpili łaski zbawienia. Święto ustanowiono przede wszystkim ku czci świętych anonimowych, niewyniesionych oficjalnie na ołtarze. Wszystkich Świętych rozpoczyna okres poświęcony wspomnieniom zmarłych, dlatego tego dnia – a także w kolejnych dniach listopada – wierni odwiedzają groby bliskich.
- Mimo wszystko, wolę wesołą zabawę i „cukierek lub psikus.”A co tam słychać u Tristana i jego świeżo poślubionej małżonki?
- Kupili nowe, większe mieszkanie z myślą o powiększeniu rodziny. Tristan myśli o skończeniu jakiejś szkoły, ale nie wiem, co z tego wyniknie. Nigdy nie miał ani głowy, ani chęci do nauki. Ale widocznie teraz zmądrzał, bowiem poczuł się „wsiokiem” przy Bonnie, która przecież kończy uniwersytet. Nie wiem, co ona w nim widziała.
- Nic nie widziała, ponieważ miłość jest ślepa. Ale dobrze, ze Tristana w końcu olśniło. Lepiej późno, niż wcale.
- Wcześnie dzisiaj wstałaś, kochanie – powiedział Zach do Melanie siedzącej przy laptopie.
- Obudziłam się wcześnie i tylko przewracałam się z boku na bok, więc w końcu postanowiłam wstać – oznajmiła Melanie. - Wczoraj przecież położyłam się bardzo wcześnie, wróciłam z pracy skonana. Ostatnio jakoś wszystko mnie męczy. A co to takiego?! - zawołała po wejściu na Facebooka.
Było tam jej zdjęcie w koszulce Zacha. Uwielbiała wkładać od czasu do czasu jego T-shirty, a ten miał nadruk z serii Disturbia Wolves. Pod zdjęciem widniał podpis „DI STRB IA!!!”.
- Dlaczego umieszczasz w internecie moje zdjęcia bez wcześniejszego porozumienia się ze mną? - spytała Melanie.
- A co się stało? Uważam, że to bardzo dobre zdjęcie. Wyglądasz na nim ślicznie. A jeżeli ty uważasz, że to zdjęcie jest nieudane i wyglądasz na nim jak pokraka, to absolutnie nie masz racji – przekonywał Zach.
- Nie o to chodzi.
- No to o co?
- Wcześniej ci już powiedziałam. O to, że umieszczasz moje zdjęcia w internecie bez uprzedniego porozumienia się ze mną.
- Aha, musisz je najpierw zatwierdzić, wcisnąć swój osobisty „enter”.
- Oczywiście. A poza tym dlaczego robisz jaja z mojego nazwiska?
- To nie jaja, tylko kalambur. Uważam, że też udany. Ostatnio zrobiłaś się bardzo drażliwa.
To była prawda. Normalnie Melanie obróciłaby tą całą sprawę w żart. Dlaczego więc tym razem to ją tak rozdrażniło?
- Wiesz, ostatnio nie czuję się najlepiej.
- Właśnie o tym chciałbym z tobą porozmawiać, Mel. Uważam, że powinnaś się przebadać.
- Sama nie wiem... Myślałam, że jestem w ciąży, ale test wyszedł ujemny.
I to też była prawda. Okres jej spóźniał się już dwa tygodnie. Poza tym doszła wrażliwość na niektóre zapachy. Szczególnie drażnił ją dym z papierosów i zapach kawy, którą normalnie uwielbiała. Ostatnio odepchnęła rękę Zacha, kiedy chciał dotknąć jej piersi - okropnie ją bolały.
- Test testem, przecież mógł być przeterminowany – stwierdził Zach. - Mimo wszystko uważam, że powinnaś pójść do ginekologa.
- Nie był przeterminowany. Widocznie nie jestem w ciąży. Na razie poczekam, może wkrótce pojawi się okres i stąd takie samopoczucie.
- Dzieci już wstały – stwierdził Zach.
Rzeczywiście, od strony sypialni bliźniaków słychać było tupot ich małych nóżek.
- Dzień dobry, mamo! – dzieci ucałowały najpierw Melanie.
- Dzień dobry, moje słoneczka! - przywitała się z nimi.
- Dzień dobry, Zach! - zawołał Matthew witając się z ojczymem.
- Matt, Zach jest teraz twoim tatą, więc powinieneś powiedzieć „Dzień dobry, tatusiu”. Już wam o tym mówiłam – przypomniała Melanie.
- Nasz tato jest w Niebie – oświadczyła Meghan.
- Tak, i dlatego nie może być z wami na Ziemi. Waszym ziemskim tatą jest Zach i to jest wasz przywilej, że macie dwóch tatusiów.
- A gdyby tak w naszej rodzinie pojawił się dzidziuś, to wolelibyście mieć siostrzyczkę, czy braciszka?- spytał Zach.
- Siostrzyczkę! - zawołała Meghan.
- Braciszka! - zawołał Matthew.
- W takim razie znów postaramy się o dwojaczki – odpowiedział Zach otaczając ramieniem żonę. - A teraz szybciutko idziemy do łazienki – zwrócił się do dzieci.
Jeśli chodzi o Maxa, to raczej jego dusza nie jest w Niebie – pomyślała Melanie. Ale po co wyprowadzać dzieci z błędu?
Tymczasem Bridget, pomoc domowa, kobieta w średnim wieku, podała śniadanie. Melanie wyłączyła laptopa.
- Matthew, nie puszcza się bąków przy stole! - zwróciła uwagę Melanie, gdy cała rodzinka siedziała już przy śniadaniu.
- A fe, młody, jak ci nie wstyd? Psujesz nam apetyty! - powiedział Zach.
- Fuj, Matt! Jak mogłeś?! Jesteś obrzydliwy! - popiskiwała Meghan.
- Kiedy ja nie puściłem tego bąka. On sam wyleciał – tłumaczył się Matthew.
- Trzeba było wstać od stołu i pójść do toalety – pouczała Melanie.
- I tak bym nie zdążył – oświadczył Matthew.
- No to co powinno się powiedzieć na tę okoliczność? - spytała Melanie.
- Dziękuję! - odpowiedział Matthew.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- No to nas skonsternował! - podsumował Zach. - Kochanie, co jeszcze znalazłaś w internecie oprócz zdjęcia, które ci zrobiłem? - zwrócił się do żony.
- Emilia przysłała maila ze zdjęciami ze ślubu Tristana i Bonnie. Możesz sobie obejrzeć – odpowiedziała Melanie. - A poza tym napisała mi o tym, jak to w Halloween Sally nawiedził duch Maximy.
- No nie... Widziała ducha?
- Nie widziała. Ona twierdzi, że czuła jego obecność.
- Sally jako dziennikarka i publicystka obdarzona jest nadmiarem wyobraźni.
- Ja też myślę, że konfabuluje.
- A ja w przedszkolu udawałam ducha i straszyłam Matta – oznajmiła Meghan. - I on naprawdę się bał.
- Nieprawda, wcale się nie bałem! - bronił się Matthew.
- A właśnie, że się bałeś! - Meghan nachyliła się w stronę brata z okrzykiem: - Buuuuuu!
- Meghan, uspokój się! Matthew, jak ty wyglądasz? Masz dżem na brodzie. Szybciutko biegnij do łazienki. Dzieci, skończyliście jeść? To się zbierajcie, bo zaraz jedziemy do przedszkola! Zach, proszę cię, wypij kawę w kuchni! - wydawała polecenia Melanie.
- Czy mam odwieźć dzieci do przedszkola? - spytała Bridget.
- Nie, Bridget. Tym razem ci dziękujemy. Podrzucimy ich do przedszkola po drodze do pracy – oznajmił Zach.
Kilka godzin później.
- Bardzo dobrze, Melanie – powiedział reżyser. - Scenę kłótni zagrałaś idealnie.
- Ostatnio do niczego innego się nie nadaję, tylko do scen kłótni. Nawet w realu takie sceny wychodzą mi perfekcyjnie – stwierdziła Melanie.
- Nie przesadzaj. Ty jesteś gwiazdą w tym serialu, żeby nie ty, byłby to gniot jakich wiele.
- Dzięki za uznanie. Ale dzisiaj miałam powód, żeby się zirytować. To z powodu mojego partnera, który, że tak powiem, jest pierdołą.
- Nie mów tak o Liamie. Stara się, jak może.
- Stąd wniosek, że niewiele może i jeżeli dalej tak ma być, to proszę o zmianę partnera.
- Nic z tych rzeczy! Strba, zaczynasz wchodzić w moje kompetencje. A teraz wracaj na plan, bo tylko marnujemy czas na niepotrzebne dyskusje – zawsze zwracał się do niej po nazwisku, kiedy był na nią zły.
- Jeszcze chwileczkę. Taka jestem zmęczona... Kłótnia z Liamem całkowicie mnie wyczerpała.
- Nie ma żadnej chwileczki. Skoro jesteś tu gwiazdą, to wydaje ci się, że wszystko musi kręcić się wokół ciebie? Nie ma mowy, porządek musi być.
Melanie tylko westchnęła i wróciła na plan.
- Z naszym szefem nic nie wskórasz, a ja się tak źle czuję – zdążyła szepnąć do koleżanki zanim zakręciło jej się w głowie i przed oczami zaczęły fruwać czarne mroczki.
- Mel! Co z tobą?! - przeraziła się koleżanka.
Melanie osunęła się na podłogę.
Ocknęła się w szpitalnej sali. Obok jej łóżka siedziała pielęgniarka i regulowała kapanie cieczy w kroplówce, do której podłączona była Melanie.
- Uups! Zdaje się, że jestem w szpitalu. Ale jakim cudem się tu znalazłam? - spytała pielęgniarkę.
- Przywiozła panią karetka. Straciła pani przytomność podczas pracy.
- Nic nie pamiętam... A czy nie ma tu jakiegoś lekarza? Chciałabym z nim porozmawiać.
- Dobrze, zaraz poproszę – pielęgniarka za pomocą odpowiedniego przycisku połączyła się z pokojem lekarzy.
Po chwili zjawił się lekarz.
- Dzień dobry, czym mogę służyć? - zapytał.
Melanie przeczytała nazwisko na identyfikatorze: „Dr Oliver Harding”.
- Oliver Harding? Ten sam, który z moim mężem chodził na wagary do Central Parku i drażnił łabędzie?
Oliver roześmiał się.
- No wiesz, ja tu jestem bardzo poważnym panem doktorem, a ty mówisz, że ja chodziłem na wagary i drażniłem łabędzie. Panno Evans, pani oczywiście nie słyszała – zwrócił się do pielęgniarki. - Może pani nas zostawić? Jak będzie trzeba, zadzwonimy po panią.
- Dobrze, panie doktorze – odpowiedziała pielęgniarka i wyszła.
- No no, widzę, że odzyskaliśmy przytomność i wygląda na to, że nie jest źle, skoro masz siłę rozmawiać ze mną o wybrykach z dzieciństwa. A może się mylę? - powiedział Oliver.
- Nie, wszystko jest OK – rzekła Melanie.
- A z tymi wagarami to było tak. Zamiast do szkoły poszliśmy z Zach'iem do Central Parku i karmiliśmy kaczki i łabędzie naszymi kanapkami przy Duck Island. Kiedy kanapki nam się skończyły Zach wetknął jednemu z łabędzi patyk w dziób. Ptaszydło zdenerwowało się i szarżowało prosto na nas. Wtedy my w nogi, a on za nami z wyciągniętą szyją i trzepoczącymi skrzydłami. I tak gonił nas do końca alejki.
Melanie roześmiała się:
- Dobrze wam tak!
- No, skoro się śmiejemy, to znaczy, że jest z nami całkiem dobrze – podsumował lekarz. - Posłuchaj, Melanie, zemdlałaś na planie w telewizji i karetka przywiozła cię tutaj. A w twoim stanie powinnaś na siebie uważać i nie przemęczać się.
- Nic nie rozumiem... W jakim stanie?
- Jesteś w ciąży. Drugi miesiąc.
- Nie wiedziałam. Zrobiłam sobie test i wyszedł ujemny.
- Zdarza się. Ale teraz już wiesz i powinnaś dbać o siebie i dziecko, które nosisz. Przede wszystkim dużo wypoczywać. Przepisałem ci kroplówkę na wzmocnienie i chcę zostawić cię na dwa dni w szpitalu żeby porobić wszystkie badania.
- Ale ja nie mogę zostać. Mam dzieci!
- Masz także odpowiedzialnego męża i rodziców, którzy zajmą się dziećmi. Wszystko już ustalone.
- A moja praca?
- Robota nie zając. Poczekają na ciebie. To tylko dwa dni. A teraz masz wizytę swojego małżonka, który już nie może się doczekać, żeby ciebie zobaczyć.
Zach wszedł do pokoju.
- Mel, kochanie, jak się czujesz? Tak się przestraszyłem, kiedy otrzymałem telefon, że zemdlałaś w pracy i jesteś w szpitalu – podszedł do niej i przytulił się.
- Nic mi nie jest, oprócz... - zaczęła Melanie, ale mąż jej przerwał.
- Wiem o wszystkim. Oliver mi powiedział.
- No to ja już pójdę. Trzymajcie się! - powiedział lekarz i skierował się do wyjścia.
- Dziękuje ci, Oli – zawołał za nim Zach.
- Mel, jakże się cieszę – jeszcze raz uściskał żonę. - A te testy to można sobie wsadzić. Mówiłem, że nie należy im zbytnio ufać.
Witaj E.,
OdpowiedzUsuńmoja Z. długo tłumaczyła swoim koleżankom w szkole, dlaczego nie należy obchodzić Halloween. A potem chodziła dumna jak paw, kiedy ich wychowawczyni, troszkę innymi słowami, mówiła dzieciom to samo :-)
E., Twoje obawy są bezzasadne :-) To się czyta. Bardzo dobrze się czyta!
Serdecznie pozdrawiam
Witaj R.,
OdpowiedzUsuńSerdeczne dzięki za miłe słowa i twoją tu obecność:-)
W mojej szkole też nie obchodzono Halloween - jakos potrafiliśmy sie pod tym względem dogadać. Dzieciom najwyżej wspominało sie, że takie coś jest na Zachodzie obchodzone, ale, że my Polacy nie gęsi - swoje święta mamy, a poza tym jesteśmy katolikami.
Możecie być dumni z Z., dobrze ją wychowaliście:-)
I dobrze, że trafiła do dobrej wychowawczyni.
Pozdrawiam serdecznie
Opowiadanie o Andy`m Biersacku.
OdpowiedzUsuń“Nie kochaj mocno, bo przyjdzie nienawiść, nie nienawidź mocno, bo przyjdzie miłość”
Historia Andy`ego i Charlie zaczęła się od wzajemnej nienawiści. Bolesnej, widocznej dla każdego, zjadliwej nienawiści do siebie nawzajem, a skończyła nienawiścią do samych siebie, za to, że zaczęli kochać. Zbyt mocno, jak na ludzi.
Pierwszy pocałunek zainicjował następny, a kolejne sprawiły, że pojawiło się pożądanie, bolesne i palące niczym rozżarzone żelazo. Spotkania w ukryciu obudziły w obydwojgu dreszczyk emocji oraz, przykro przyznać, uczucia. I pojawił się wybór. Kochać się prawdziwie, szczerze, krzywdząc przy tym bliskich lub krzywdzić siebie i kochać w tajemnicy. Co Ty byś zrobił?
Zapraszam na painful-moments.blogspot.com
Dzięki za wizytę u mnie:-)
UsuńNa blog zajrzałam - Twoja opowieść zapowiada się ciekawie.
Bardzo podoba mi się Twoje motto,
Pozdrawiam